Jak namówić alkoholika do leczenia?

2019-12-22 09:00:00(ost. akt: 2019-12-22 08:39:10)
Alkoholikowi trzeba pokazać jego zachowanie a nie oceniać jakim jest człowiekiem.

Alkoholikowi trzeba pokazać jego zachowanie a nie oceniać jakim jest człowiekiem.

Autor zdjęcia: archiwum redakcji

NASZA ROZMOWA|| Awantura nigdy nie będzie skuteczna, bo mąż jest pijany, więc mało do niego dociera, a jeśli już dociera, to tylko utwierdza go w przekonaniu, że żona jest wredna, więc musi pić — mówi w rozmowie z nami niepijący od lat alkoholik.
— W jednej z naszych rozmów mówiłeś, że bardzo trudno jest przekonać alkoholika do podjęcia leczenia. Jak to jednak zrobić?
— To trudne, ale nie niemożliwe. Sam jestem przecież przykładem, bo ostatecznie zostałem zmotywowany do podjęcia terapii. Przede wszystkim należy rozmawiać z alkoholikiem w określony sposób i budować mu kryzysy. Należy przestać rozwijać nad nim parasol ochronny.

— Czyli nie wystarczy go o to prosić?
— Sama prośba nic nie da. Alkoholik żyje w świecie iluzji i zaprzeczeń. Ten mechanizm, ściśle związany z tą chorobą, sprawia, że uzależniony izoluje się od negatywnych sygnałów związanych z jego piciem, jakie płyną do niego z otoczenia. Najogólniej mówiąc polega to na tym, że alkoholik przenosi odpowiedzialność za własne picie na innych: na najbliższych, na szefa w pracy, na otoczenie, na cały świat, który jest przeciwko niemu. "Piję, bo żona/szef mnie denerwuje", "Piję jak wszyscy", "Wszyscy piją", "Gdybym chciał, to bym nie pił, ale lubię", "Piję, bo żyję w ciągłym stresie" — tak broni się przed utratą dobrego mniemania o sobie. Obwinia wszystko i wszystkich oraz zaprzecza własnemu uzależnieniu. Budowanie kryzysu musi ten mechanizm pokonać i pokazać alkoholikowi rzeczywistość, a nie jego iluzje wynikające z choroby. Kryzys, o którym mówię, to nic innego jak zobrazowanie alkoholikowi do czego już się doprowadził.

— Z całą pewnością żony albo inne osoby najbliższe zwracają uwagę alkoholikowi, że robi źle. Nie wyobrażam sobie, że przechodzą nad tym do porządku dziennego.
— Tak, ale robią to najczęściej w nieodpowiedni sposób. To często po prostu awantura, gdy mąż, syn lub żona wraca pijany. To nigdy nie będzie skuteczne, bo mąż jest pijany, więc mało do niego dociera, a jeśli już dociera, to tylko utwierdza go w przekonaniu, że żona jest wredna, więc musi pić, bo jest nękany, a przecież "pije jak wszyscy". Alkoholik tłumaczy sobie, że "żona jest niedobra, czepia się, więc piję. Gdyby była dobra i się nie czepiała, to bym nie pił".

— Co zatem można zrobić?
— Aby przekonać alkoholika, że ma problem, trzeba z nim rozmawiać gdy jest trzeźwy, na kacu, a zwłaszcza kacu moralnym. Do takiej rozmowy trzeba wybrać moment, w którym alkoholik sam czuje się wyjątkowo podle. Trzeba mu mówić o tym, co zrobił, a nie o tym jaki jest. Jeśli usłyszy, że jest egoistą, degeneratem, bydlakiem, to będzie miał tylko pożywkę do trwania w iluzji. Taka rozmowa nie może być użalaniem się na swój los, rozmową złożoną z oskarżeń i pretensji, wnikaniem w powody picia, nie może być diagnozowaniem. Mówimy o faktach, a nie domniemaniach. Komunikat musi być maksymalnie prosty i spokojny: "Wczoraj wróciłeś w nocy. Byłeś brudny i zasikany. Po wejściu trzasnąłeś drzwiami, obudziłeś mnie i nasze dziecko. Zanim zasnąłeś, robiłeś hałas naczyniami w kuchni, bełkotałeś i nie mogliśmy długo zasnąć". Mówimy tylko o tym, co sami widzieliśmy, a nie o tym, co ktoś nam powiedział. Nie wdawajmy się też w dyskusje. Moje doświadczenie podpowiada, że po wypowiedzeniu takich informacji najlepiej pozostawić go samego. Słysząc podobny komunikat pewnie zacznie nas przepraszać i obiecywać, że to się już więcej nie powtórzy. Taka obietnica należy do zestawu typowych zachowań. Te zapewnienia w tym momencie są szczere i sam alkoholik w nie wierzy, ale zapewne nie starczy mu determinacji na to, aby w takim postanowieniu pozostać.


— A jeśli alkoholik będzie się upierał, aby rozmawiać?
— Trzeba pamiętać, że taka rozmowa nie może być atakiem na niego. To ma być atak na jego mechanizmy obronne. Nie można więc oceniać tego, co powie. Trzeba mu też pokazać mu, że nam na nim zależy, że go kochamy i doceniamy, ale nie akceptujemy jego zachowań po alkoholu. Mówimy o sobie, nie o nim.

— Jak dobrać dobry moment na taką rozmowę?
— Trochę już o tym mówiłem. Można to zrobić, gdy sam zaczyna przepraszać. To będzie wskazywało, że czuje się podle moralnie. Można też przygotować całą interwencję i zaangażować w to więcej osób. Dobrym momentem są rodzinne spotkania. Można to zrobić choćby w święta pod warunkiem, że spotykamy się bez alkoholu. Jeśli alkohol będzie to alkoholik zgodzi się na wszystko tylko po to, aby wreszcie zacząć go pić. Taką interwencję należy bardzo dobrze przygotować i nie jest to proste zadanie, bo wszystkie biorące w niej udział osoby muszą umieć rozmawiać w sposób już przeze mnie opisany. Bez oceniania naszego "beneficjenta".

— Wspominałeś o zabraniu parasola ochronnego nad alkoholikiem. Czym on jest?
— Osoby żyjące z alkoholikiem wstydzą się za niego. Starają się więc ukryć jego chorobę. To może być na przykład ustawiczne usprawiedliwianie jego nieobecności w pracy. Zdjęcie parasola polega na tym, aby przestać to robić. Jeśli dzwoni ktoś z pracy i pyta żonę, co się dzieje z mężem, to albo trzeba powiedzieć prawdę, że się upił i nie jest w stanie iść do pracy, albo dać mężowi telefon i niech sam się usprawiedliwia. Jeśli wróci ubłocony do domu, to nie należy prać jego ubrań, tylko mu je rano pokazać. Jeśli padł w przedpokoju, to niech tam zostanie, a nie przygotowywać mu ciepłe posłanie i ułożyć do snu na jego ulubionym jaśku. Można mu zrobić zdjęcie, gdy tak leży w korytarzu i pokazać mu je rano mówiąc: "Tak właśnie wyglądałeś. Bardzo bym chciała, abyś to zmienił. To nie jest pierwszy raz, gdy zachowałeś się właśnie tak. W ostatnim tygodniu to już trzeci raz". Jeśli alkoholik jest agresywny, to nie należy się z nim certolić, tylko wezwać policję. Gdy trafi na "dołek" sam zobaczy, jak nisko upadł. Znam trzeźwych dziś alkoholików, dla których właśnie policyjny "dołek" był impulsem do leczenia.

— Czy w taki sposób ty sam zostałeś zmotywowany do podjęcia leczenia?
— Tak właśnie było. Moja żona do pewnego momentu robiła mi po prostu awantury. Potem zrozumiała, że to nic nie daje i zaczęła mi pokazywać wspominane już fakty. "Masz siniaka na twarzy, bo wywróciłeś się pijany na ziemię przed domem. Widzieli to inni ludzie, którzy cię mijali". Albo: "Tu rzuciłeś swoje spodnie. Są brudne, musisz je sobie uprać". Dziś wiem, że szukała porad u specjalistów jak mnie zmotywować i dużo o tym czytała. Nie tylko ona doprowadziła mnie do podjęcia decyzji o leczeniu. To szereg z pozoru drobnych zdarzeń z udziałem znajomych, a nawet obcych ludzi, którzy również zobrazowali mi jak naprawdę się zachowuję.

— Podaj jakiś przykład.
— Stojąc pod sklepem zobaczyłem znajomego, o którym wiedziałem, że ma pieniądze. Postanowiłem, go zaczepić i "pożyczyć" 10 złotych. Znajomy popatrzył na mnie z niechęcią i powiedział: "Daję ci te 10 złotych, a nie pożyczam, ale zapamiętaj, abyś już nigdy więcej w takiej sprawie do mnie nie podchodził". Powtórzył to kilka razy. Tym stwierdzeniem odarł mnie z fałszywego obrazu o tym, jaki to ja jestem wspaniały. Uderzył w moją godność. Wielu ludzi mówiło mi proste zdanie: "Jesteś wartościowym człowiekiem, ale za dużo pijesz", albo po prostu: "Widziałem cię wczoraj śpiącego na ławce". Zburzyli we mnie fałszywe przekonanie, że nikt nie widzi mnie pijanego i nikt nie zwraca na to uwagi.

— A czy ty prowadziłeś już motywujące rozmowy z nadal pijącymi alkoholikami? Były skuteczne?
— Najbardziej skuteczna była rozmowa z moim synem. Na pewno nie był jeszcze uzależniony, ale pił zbyt często i za dużo. Wkroczył na bardzo ryzykowną drogę. Pewnego razu wrócił do domu w nocy pijany. Obudziłem go o nieludzkiej porze, czyli o szóstej rano. Zapytałem, czy pamięta jak ja sam wyglądałem, gdy wracałem do domu pijany. Odpowiedział, że bardzo dobrze pamięta. Wtedy powiedziałem mu, że wczoraj wyglądał właśnie tak jak ja. Od czasu tej rozmowy minęło z siedem lat i w tym czasie nie upił się ani razu. Niezwykle ważne jest, aby w ten sposób rozmawiać już na wczesnym etapie ewentualnej choroby alkoholowej, bez czekania na jej rozwój. Oczywiście świat byłby piękniejszy, gdyby opisane przeze mnie postępowanie zawsze skutkowało. Często nie jest skuteczne, ale może takie być, więc należy próbować.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (22) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Karolina #2838958 | 95.90.*.* 22 gru 2019 16:23

    Jeśli alkoholik sam nie chce przestać pić- to nic go nie zmusi. Mój ojciec wiecznie miał i ma parasol nad łbem. A to mamusia głaszcząca go po główce za młodu, kiedy imprezki były ważniejsze niż jego własna żona i mała córka. Oczywiście krycie go przez znajomego lekarza, który dawał mu zwolnienia lekarskie jak do niego pijany albo na kacu przyłaził, wiecznie wymówki- że żona niedobra kurwa (bo chciała, żeby zajął się dzieckiem a nie imprezami) dlatego pił. On nie widzi, że zrujnował mojej matce kawał życia, mi zrujnował dzieciństwo... Wszyscy stali za nim murem a nie za mną i moją mamą w jego rodzinie. Wieczne krycie sprawy bo "co ludzie powiedzą". Nawet kiedy moja mama walczyła o mieszkanie w sprawie o podział majątku- nikt z rodziny nie rozumiał, że walczy o to, co jeśli mu zostanie to on przepije. Teraz mam w dupie. Jego rodzinka która tak stała za nim murem się męczy z tym pijakiem. A moja mama zmarła na raka kilka miesięcy temu. Wszyscy skaczą koło jego dupy, a moja mama poszła w zapomnienie. Osoba, która walczyła o normalne dla mnie dzieciństwo, osoba, która pomimo pijaństw i menelskich imprez w domu organizowanych przez ojca starała mi się dać ile tylko można normalności w tym jakże trudnym momencie naszego życia odeszła. A ten zasrany pijak jest tak beznedziejny, że nawet nie potrafi się zapić na śmierć. Zniszczył mi i mojej mamie życie. A zamiast niego to moja mama teraz leży na cmentarzu. Nie mam już nikogo. Nienawidzę pijaków, bo oprócz własnego życia, rujnują życie również swoich rodzin. Takim ludziom nie powinno się pomagać tylko walnąć na stół spiryt i dać im się zachlać na śmierć a nie ciągle wyciągać z dołka, ratować i marnować swoje życie dla menela.

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Meliorant #2839766 | 83.9.*.* 26 gru 2019 09:41

      Skutecznie, to nie trzeba go do niczego namawiać. Trzeba go olać. Sam ma zrozumieć. Stary alkoholik-32 lata bez picia.

      Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

    2. warmiaczka #2839340 | 83.5.*.* 23 gru 2019 21:33

      Dzieci pamiętają ojców alkoholików do końca swojego życia.

      Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. A może by tak #2838889 | 37.8.*.* 22 gru 2019 10:27

        Spróbujcie namówić do leczenia z alkoholizmu niejakiego FLASZKĘ . Może to wam drogie pismaki się uda bo nawet Bozia z tym pijakiem poległa

        Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

      2. j. #2838885 | 83.5.*.* 22 gru 2019 10:20

        Motywacje mogą być różne, dla każdego inne.... Jedno jest pewne: Jeżeli taki sobie w głowie nie poukłada i nie dotrze do niego że musi odstawić alkohol to żaden przymus nie pomoże - jak przy każdym innym nałogu. Spotkałem w życiu wielu alkoholików, większość po prostu chciała pić i pije - ale spotkałem i takich którzy przestali i już wiele lat nie piją....

        Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (22)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5