Warto marzyć zuchwale- uważa pochodząca z Bartoszyc Joanna Kondrat

2021-12-17 12:00:00(ost. akt: 2021-12-17 15:26:17)

Autor zdjęcia: Katarzyna Kosakowska

LUDZIE || Pochodząca z Bartoszyc wokalistka i autorka tekstów Joanna Kondrat podczas swoich koncertów dotyka słowami, obrazem i muzyką spraw bardzo trudnych. Jej pełen ciepła, delikatności i życiowej mądrości głos zawsze niesie przekaz.
O Joannie Kondrat pisaliśmy wielokrotnie. Wokalistka chętnie wraca do Bartoszyc i włącza się w akcje związane z naszym miastem oraz ważne społecznie akcje. W grudniu odwiedziła już pobliskie Galiny, w planach jest i Bisztynek.

— W czasie Niebieskiego Koncertu słowami, obrazem i muzyką dotykała Pani spraw bardzo trudnych, czyli przemocy. Zdarza się, że to spotkanie budzi w słuchaczach coś osobistego?
— Niebieskie Koncerty sprzyjają tzw. coming out'om. Wyświetlamy na nich fragmenty Niebieskiego Filmu – dokumentu ukazującego narrację sprawców przemocy. Pytamy w nim sprawców o to, co czuli i co robili swoim ofiarom. Jeśli ktoś na widowni jest – świadomie lub nie – uwikłany w sytuację przemocową – prawdopodobnie rozpozna konkretne frazy, znajdzie kawałki swojego życia. W pewnym sensie narracja sprawców jest (a przynajmniej jest bardzo często) sztampą. Problem w tym, że osoby uwikłane w relację z przemocowym partnerem są często na tyle osłabione i zalęknione, że tego nie dostrzegają. Nie widzą też dróg wyjścia z opresji. Nie operujemy w filmie krwawymi obrazkami, prezentujemy wypowiedzi sprawców, a interpretację pozostawiamy odbiorcom.

Fot. Katarzyna Kosakowska

— Również emocje? Jak reagują słuchacze?
— Oczywiście. Widuję łzy na koncertach. Dość często. Zdarza się, że słuchacze po koncercie przychodzą podzielić się tym, co przeżyli.

— Proszę opowiedzieć o takiej sytuacji.
— Na przykład wyznanie kobiety, która zrozumiała oglądając Niebieski Film, że doświadcza przemocy psychicznej i ekonomicznej z rąk męża. Po raz pierwszy nazwała te działania przemocą. Wcześniej po prostu czuła, że coś jest nie tak. Poczuła się silna przekazem filmu. Wykonała ogrom pracy, na którą była gotowa. Potrzebowała impulsu. Były nim wypowiedzi sprawców. Przyglądałam się z podziwem kolejnym podejmowanym przez nią ruchom.

— Skąd pomysł na projekt, poruszanie takich tematów? Czy to Pani prywatne doświadczenia?
— W każdej historii, którą realizujemy, jest kawałek nas i trudno byłoby się od tego odżegnywać. Ale to nie jest historia o mnie. Nie mówię na koncertach o sobie. Naświetlam pewne zjawisko. Świadoma rozmiaru tego problemu.

— Dlaczego jest to potrzebne?
— Żyjemy w kraju, którym nie mówi się o przemocy otwarcie. Jest stygmatyzująca. Powoduje zawstydzenie w osobach doświadczających przemocy. A problem rośnie. Przemoc się „wysublimowała”. Sprawcy korzystają z co raz bardziej wyrafinowanych sposobów dręczenia, są co raz bardziej świadomi narzędzi nękania i ich wpływu na ofiary. A metody przeciwdziałania przemocy nie zmieniły się na przestrzeni wielu lat.

— Swoimi utworami zasiewa pani ziarno. Jaka jest Pani misja, myśl przewodnia?
— Chcę dać ludziom odpowiedzi, których sama szukałam i w poszukiwanie których zainwestowałam bardzo wiele energii. Kosztowały mnie wiele doświadczeń. Dużo mówię między piosenkami po to, aby właśnie „zasiać ziarno”, refleksję, aby ludzie wyszli z pytaniami o miejsce i relacje, w których są. Aby, jeśli nam zaufają, zabrali kilka odpowiedzi. I coś z nimi zrobili.

— To brzmi jak piosenka Starego Dobrego Małżeństwa „Jestem drogowskazem”?
— Sztuka ma sens, kiedy staje się drogowskazem. Daje inspirację, siłę do działania. Zaczynam tworzenie piosenek niejako od końca. Od przekazu. Najpierw „z czym chcesz zostawić odbiorcę?”, a dopiero później „jakich słów użyjesz, żeby osiągnąć ten cel?” Słowa to narzędzia. Zależy mi i o to zabiegam na koncertach, aby odbiorcy wyszli silniejsi. Aby mieli energię do działania. Aby zeszli trochę głębiej, zajrzeli w siebie.

Fot. Katarzyna Kosakowska

— Takie oczekiwania ma nie każdy słuchacz…
— Dlatego dbam o te koncerty na wielu płaszczyznach. Gwarantuję jakość i dobre doznania na poziomie muzycznym. Jeśli ktoś ma ochotę na rozrywkę i muzykę po prostu – znajdzie tu jakość. Jeżeli słuchacz nie zechce zejść głębiej i zatrzyma się na poziomie rozrywki muzycznej – ok. Obiecuję masę dobrej muzyki i tekstów. Dobre doznania słuchowe.

— Śpiewa pani również piosenki innych artystów. Co powoduje że pani i po nie sięga? Tam też pani znajdzie kawałek siebie?
— Sięgam po to, co bliskie mojej duszy. Wykonuję utwory, których przekaz koresponduje z moim. To słowo decyduje o ich wyborze. I mój szacunek dla twórcy.

— W życiu najważniejsze jest, aby być autentycznym?
— Dokładnie. ks. Józef Tischner powiedział „Zanim cię zbawią, trzeba wiedzieć, kogo zbawić. Musisz być sobą, bo jeśli będziesz kimś innym, to akurat zbawią tego innego, a nie ciebie”. Ufam sobie i wiem, że moja siła daje siłę. Że jeśli w coś wierzę – zarażam wiarą. Robię to, co czuję. To jedyna słuszna droga. Być sobą. Być autentycznym.

— Bardzo dziękuję za rozmowę i koncert.
Dariusz Dopierała

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5