Tajemnice poligonu STABLACK. Tajemnicza hala w Kamińsku (galeria)

2021-05-24 17:00:00(ost. akt: 2022-06-17 19:26:39)
Zadziwiająca jest ilość i grubość podpór

Zadziwiająca jest ilość i grubość podpór

Autor zdjęcia: Dariusz Dopierała

Na poligonie Stablack odbywały się ćwiczenia artyleryjskie. Po rozpoczęciu wojny zaczęto tutaj przywozić żołnierzy piechoty, którzy potem walczyli na wschodzie. Szkolono tutaj Wehrmacht, ale również wojska sprzymierzone.
Tomasz Sowiński opowiada również o hali, znajdującej się blisko Kamińska.
— Pierwotnie był to poligon artyleryjski. Dopiero kiedy rozpoczęła się wojna, zaczęto tutaj przywozić żołnierzy piechoty, którzy potem walczyli na wschodzie. Szkolono tutaj Wehrmacht, ale również wojska sprzymierzone, ponieważ widziano tutaj nawet "skośnookich". Zachowało się również zdjęcie, jak legion Hiszpański defiluje w tutejszych koszarach po powrocie z frontu wschodniego. Po wojnie poligon został podzielony na dwie części, mniejsza część, ale z większymi koszarami pozostała po stronie obwodu kaliningradzkiego.

— Eksploratorzy z Polski oglądający ten obiekt stwierdzili, że nie spotkali nigdzie drugiego takiego.

— Czy mogły być tutaj jakieś maszyny?
—Na pewno nie wirujące, takie jak: jak silniki, generatory, pompy itp. One zawsze były przykręcane do betonowych postumentów wystających z podłogi, a tutaj takich nie ma.

— A może coś obsługującego żołnierzy w koszarach?
— Takie obiekty, jak piekarnie, pralnie itp., z praktycznych powodów budowano przy koszarach. Ten jest daleko, czyli raczej nie było to bezpieczne, a położenie przy drodze dojazdowej do miejsca strzelań armatnich sugeruje, że mogło być z tym związane. Zastanawiająca jest liczba około siedemdziesięciu grubych kolumn podtrzymujących sufit. Środek pomieszczenia jest szerszy, niż na brzegach. Przez środek biegną ślady po mocowaniu kabla, wskazujące, że oświetlenie było tu mizerne. W hali są dwa mniejsze zagłębienia w kształcie litery „L”, a na końcu jedno duże. W nie z sufitu mierzy otwór w betonowym cokole, który zapewne dawniej podtrzymywał rurę podającą coś z dołu na górę. Kilkukrotnie wypompowana była woda z tych otworów. Ostatni ma głębokość około półtora metra i jest zasypany blokami betonu. Ma wymiar około 2 x 2,5 m. Nie ma tam ani drabinki, ani innego zejścia. Widoczne są za to nacięcia, na których prawdopodobnie leżały belki. Obecnie otwory w podłodze są zalane wodą, zasypane gruzem i śmieciami. Jednak, co ciekawe, po wypompowaniu wody, Napływa ona powoli i pozostaje równa z poziomem podłogi, jakby zabezpieczał to jakiś syfon. Po obu bokach hali widać po siedem podwójnych zsypów. Natomiast tylko po prawej stronie jest około siedmiu kwadratowych zagłębień, do których dochodzą rury średnicy około 22 cm. Są skręcone kołnierzami za pomocą śrub z rurami schodzącymi pod podłogę hali. Do czego Niemcom były takie ilości wody?

— Czy wzmocniona konstrukcja wskazuje, że mogły tu być podziemia?
— Patrząc na ilość grubych kolumn i porównując je chociażby z budową parkingów pod blokami, czy supermarketami, wygląda to tak, jak bym miał tutaj stać jakiś bardzo wysoki wieżowiec. A na górze po wojnie był tylko drewniany barak. Chcąc sprawdzić, co jest w podziemiach, trzeba byłoby wyciągnąć te bloki betonu.

— Patrząc na tego typu budowle, co mogłoby tutaj być?
— Niemcy realizowali wiele nowatorskich, a przez to niepowtarzalnych budowli. Tutaj był poligon artyleryjski. Na poligonach były miejsca, gdzie żołnierze testowali nowe armaty, pociski, czy proporcje mieszanek wybuchowych. Może ten obiekt temu służył? Po drugiej stronie granicy na zachód od koszar, miała być fabryka, lub przynajmniej montownia amunicji. Oprócz tego na miejscu musiały być laboratoria badawcze. Może i nasza tajemnicza hala służyła tym celom?

Jaki los czeka halę? Nie wiadomo. Lokal nie jest wciągnięty do rejestru zabytków, gmina nie była tym zainteresowana. Teren kupiła jedna z pod spółek klonów, do której nie ma kontaktu, bo istnieje tylko na papierze.



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5