Warunki są tak samo ważne jak pasja — rozmowa z trenerem kickboxingu Tomaszem Zarembą

2020-11-22 08:00:00(ost. akt: 2020-11-20 09:23:47)

Autor zdjęcia: Grzegorz Kwakszys

KICKBOXING || Od kilku lat marzymy o własnej, wyposażonej sali, ale dociera do nas coraz bardziej, że to co mamy to szczyt i lepiej już nie będzie, a to trochę gasi zapał do treningu — mówi Tomasz Zaremba, trener zawodników Kickboxing Bartoszyce.
— Po ostatniej walce Michała Kuźniaka na gali DFN powiedziałeś: "dochodzimy do pewnej ściany możliwości przygotowań". Co miałeś na myśli?

— Trening i przygotowanie zawodnika na poziomie mistrzostw Polski czy walk zawodowych wymaga podstawowych warunków treningowych. Kickboxing to sport indywidualny i nie da się całego procesu przygotowawczego oprzeć o zajęcia w grupie. Każdemu zawodnikowi potrzebny jest też indywidualny trening, przede wszystkim na specjalistycznym sprzęcie i w odpowiednich warunkach. Do tego konieczny jest swobodny dostęp do sali treningowej. To trochę tak jak trenowanie łyżwiarstwa figurowego: do pewnego poziomu można to robić nawet w sali gimnastycznej, ale bez lodowiska i indywidualnego przygotowania nie da rady.

— W tygodniowym harmonogramie zajęć ekipy Kickboxing Bartoszyce są rozpisane sparingi. Te klubowe nie wystarczają?

— Takie sparingi powinny odbywać się przy wykorzystaniu ringu czy maty. Dla młodych zawodników, stawiających pierwsze kroki w tym sporcie, nie ma aż tak dużego znaczenia, czy trening będzie w sali gimnastycznej, czy w ringu. Ale dla zawodników bardziej doświadczonych ma to już znaczenie dość istotne. Oczywiście musimy również wyjeżdżać i korzystać ze sparingów w innych klubach, z innymi zawodnikami. Mam świadomość i powtarzam to zawodnikom, że nie uda się dojść do wysokiego poziomu sportowego w kickboxingu ograniczając swój trening tylko do zajęć grupowych i tylko w macierzystym klubie.

— Jako przykład ograniczeń mówiłeś też o braku ringu. Dlaczego trening w nim jest tak ważny?

— Chociażby dlatego, że walczymy w ringu. Są pewne zachowania, rozwiązania taktyczne, wykorzystujące jego warunki. W drugiej walce podczas tegorocznych mistrzostw Polski K1 w Ełku przeciwnik Michała Kuźniaka bardzo dobrze wykorzystywał liny ringu do przeprowadzania ataków i kontrataków, czym zaskakiwał naszego zawodnika. To są niuanse, ale na wysokim poziomie właśnie one decydują o wyniku. Oczywiście w treningu rekreacyjnym ma to znikome znaczenie, ale w przygotowaniach do walk zawodowych czy mistrzostw Polski jest to bardzo ważne.

— Jak w takim razie do tej pory realizowaliście plany przygotowań do kolejnych mistrzostw i walk?

— Opieraliśmy się na tym co mamy. Pamiętam, że kiedy przygotowywaliśmy się do mistrzostw świata oraz mistrzostw Europy, to zachowania przy linach odzwierciedlaliśmy poprzez wykorzystywanie... piłkochwytów na Orliku. No, ale był to sierpień. Michał i Sebastian (starszy z braci Kuźniaków, mistrz świata juniorów z 2018 roku — red.), będąc zawodnikami kadry Polski juniorów, mieli możliwości trenowania na konsultacjach czy zgrupowaniach, gdzie mogli nadrabiać braki w przygotowaniach.

— Znasz się z trenerami z innych klubów, wiesz, czym one dysponują. Na co mogą liczyć na przykład zawodnicy Tajfunu Legionowo?

— Tajfun to przykład normalnego klubu sportów walki, jakich w Polsce w ostatnim czasie otworzyło się bardzo dużo. Trenowanie tych sportów na poziomie zawodników oparte na szkolnych salach gimnastycznych dawno odeszło do lamusa. Poza tym chcąc przyciągać młodzież, trzeba stwarzać jej coraz lepsze warunki treningowe. Adepci muszą widzieć, że w tym co robią, co trenują, mają możliwości rozwoju.

Klub sportów walki taki jak chociażby legionowski Tajfun to otwarta cały dzień sala wyposażona w matę, ring czy klatkę, na której na stałe wiszą różnego rodzaju worki bokserskie i inne pomoce treningowe. Sala, do której można wejść o każdej porze i w zależności od potrzeb zrealizować określony trening. Niby nic szczególnego, a jednak marzymy o takim miejscu w Bartoszycach.

— Przez jakiś czas rozglądałeś się w mieście za miejscem, w którym można byłoby stworzyć warunki, o których opowiadasz. Wciąż jednak spotykacie się w niewielkiej sali gimnastycznej SP 4. Dlaczego z poszukiwań nic nie wyszło?

— Na przeszkodzie stoją finanse. Nie uda się utrzymać w Bartoszycach takiego obiektu opierając się wyłącznie o składki członkowskie. Trenując w szkolnej sali płacimy tylko za określone godziny korzystania, a własny obiekt trzeba utrzymywać przez cały dzień, siedem dni w tygodniu.

— Od kilku tygodni w mieście funkcjonuje nowa hala widowiskowo-sportowa. Jest w niej siłownia, są sale fitness. Widziałbyś tam salę, o której rozmawiamy?

— Oczywiście. Korzystamy z sali fitness w soboty, ponieważ w weekendy nie możemy wejść na salę w SP4. Jest to pomieszczenie, z którego korzystają różne grupy, więc musi być uniwersalne. Nie ma możliwości zaadoptowania go na stałe do sportów walki. Trochę szkoda tego miejsca, gdzie rozstawiono siłownię. Z jednej strony dobrze, że ona jest, ale z drugiej, to już czwarta siłownia w mieście, a sali sportów walki nie ma żadnej.

— Były w ogóle jakieś rozmowy, by w hali powstało miejsce do trenowania sportów walki?

— W trakcie budowy sygnalizowałem taką potrzebę i zainteresowanie. Miała być sala z matą do sportów walki. Być może jeszcze będzie. Zobaczymy.

— O ograniczeniach w przygotowaniach mówisz już od jakiegoś czasu, a mimo to Michał dwa razy został mistrzem Europy juniorów, a jego starszy brat Sebastian był mistrzem świata. Swoje tytuły zdobyli na przekór możliwościom?

— Jako zawodnicy kadry Polski pewne braki nadrabiali podczas zgrupowań, często wyjeżdżali na treningi do innych klubów. Poza tym w domu mają pomieszczenie do treningu, a że są podobnych warunków fizycznych, to mogli trenować ze sobą. Seniorski poziom jednak weryfikuje już dużo więcej i tu pewnych kwestii nie da się oszukać.

— Jak ich sukcesy były odbierane w środowisku polskiego kickboxingu?

— Jak każdego juniora, który zdobywa tytuł mistrza świata czy mistrza Europy. Na stronach Polskiego Związku Kickboxingu można przeczytać wywiady zatytułowane "Nadzieje Polskiego Kickboxingu". Jednak etap juniora trwa krótko i aby spełniać nadzieje, trzeba szybko odnaleźć się w rywalizacji seniorów, a to dużo wyższy poziom. Inaczej można być szybko zapomnianym. Powtarzam zawodnikom, że to ich pięć minut, które szybko się skończy i drugich nie będzie.

— Dochodzenie do ściany, jeśli chodzi o możliwości przygotowań, widzisz nie tylko ty, ale widzą je zapewne i sami zawodnicy. Przekłada się to na ich zaangażowanie?

— Zawsze powtarzam, że trening sportów walki jest dla pasjonatów, dla których nie ważne są złe czy dobre warunki. Jednak pasja do treningu to jedno, a przygotowanie do walki to drugie. Poza tym same przygotowania do walk to ciężka codzienna harówka i walka z samym sobą. Tu nie ma miejsca na rekreację, bo ring szybko to zweryfikuje. Od kilku lat marzymy o własnej, wyposażonej sali, ale dociera do nas coraz bardziej, że to co mamy to szczyt i lepiej już nie będzie, a to trochę gasi zapał do treningu i do pracy.

— Powoli kończymy ten rok. Macie jakieś plany startowe na kolejny?

— To dziwny rok, w którym udało się wystartować tylko w kilku turniejach. Trochę stracony dla kadetów bo kiedy w marcu zamknęli szkoły, to nie mieliśmy sali treningowej, a po powrocie we wrześniu od razu wrzucono mistrzostwa Polski. Bardzo chciałbym zbudować mocną grupę kadetów i na nich oprzeć siłę bartoszyckiego kickboxingu. Mam nadzieję, że nie zamkną nam ponownie sali gimnastycznej i będziemy mogli trenować bez przerw. Dziękujemy przy tym pani dyrektor i panu kierownikowi SP4 za to, że w tych dziwnych i trudnych warunkach udaje się nam trenować w szkolnej sali gimnastycznej. Jeżeli zaś chodzi o seniorów, to zarówno Sebastian, jak i Michał głośno mówią, że wrócą do ringu jeszcze mocniejsi, więc szukamy motywacji, wyznaczamy cele i ciśniemy do przodu, nie patrząc za siebie.

MICHAŁ KUŹNIAK,
dwukrotny mistrz Europy juniorów w kickboxingu

— Mówi się, że mistrzowie wywodzą się z najcięższych warunków, z piwnic, z małych sal, ale w tych piwnicach podstawowym elementem jest ring. W sali gimnastycznej z ograniczonymi warunkami i godzinami dojdzie się do pewnego poziomu, w którym dalszy rozwój jest niewykonalny. Kiedy wyjeżdżam do innych klubów mających własną salę wyposażoną w matę, ringi, worki to w ogóle jest inna bajka. W szkolnej sali gimnastycznej nie ma tego klimatu. Jeśli chce się być profesjonalistą, to trzeba mieć profesjonalny sprzęt.

Grzegorz Kwakszys

Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5