Restauratorzy z powiatu bartoszyckiego zamierzają protestować

2020-10-30 08:36:32(ost. akt: 2020-10-30 08:42:53)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu.

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu.

Autor zdjęcia: Pixabay

POWIAT || Po wprowadzonych przez rząd obostrzeniach w funkcjonowaniu gastronomii, w branży jest źle, a wręcz tragicznie, jak to określają nasi rozmówcy. Przedsiębiorcy spotkali się nawet, by uzgodnić formę protestu i swoje postulaty do samorządu.
Zamknięcie lokali gastronomicznych, restauracji, kawiarni, barów w związku z epidemią koronawirusa przysporzyło ich właścicielom poważnych kłopotów. Rozmawialiśmy z osobami z tej branży prowadzącymi swoje biznesy w powiecie bartoszyckim.

• Ewa Chojnowska,
właścicielka restauracji Gościnna w Bartoszycach

— Jest bardzo źle. We wtorek 27 października spotkaliśmy się w Bartoszycach gronie osób z branży gastronomicznej i omawialiśmy sytuację. Zastanawialiśmy się też nad formami protestu.

W moim biznesie jest po prostu tragedia. Decyzje rządowe sprawiły, że odwołano u mnie wszystkie imprezy okolicznościowe, jakie miałam zaplanowane w każdy weekend do końca grudnia. Tylko w najbliższy weekend miały być dwie. Mam poważne zadłużenie związane z czynszem najmu wobec właściciela budynku. Gdyby bardzo nalegał na zapłatę w terminie, mego lokalu już by nie było. Mam to szczęście, że mąż ma stałą pracę, więc z jego wynagrodzenia dokładam do mego biznesu, ale przecież tak nie może być cały czas.

Wcześniej skorzystałam z pomocy rządowej, ale była to kropla w morzu potrzeb. Ta pomoc była niewystarczająca. Teraz też oczywiście chcę takiej pomocy, ale zwracam się też do burmistrza, aby zastanowił się nad należnościami podatkowymi, czy wynikającymi z koncesji na alkohol. Przecież faktycznie nie prowadzimy teraz sprzedaży alkoholu. Piwo, którego miałam zapasy, przeterminowało się.

To nie tylko mój problem, a całej branży. Bez pomocy rządu i samorządów po prostu padniemy, a wiąże się to także z utratą pracy przez wiele innych osób. Ja i tak już zredukowałam załogę do zaledwie jednej pracownicy. To, że prowadzimy sprzedaż na wynos nie załatwia sprawy. Wczoraj (we wtorek 27 października — red.) miałam raptem trzy takie zamówienia.

• Natalia Jaworska,
menadżer restauracji Marysieńka w Bisztynku

— Oczywiście, że wkurzam się na decyzje rządu i uważam je za pozbawione sensu, bo doprowadzą one do zamknięcia wielu lokali. Zresztą wiele już zostało zamkniętych w czasie pierwszego lockdownu.

Denerwuje mnie to tym bardziej, że decyzja zapadła z dnia na dzień i tak naprawdę dowiedzieliśmy się o niej z mediów. Jeśli ktoś prowadzi restaurację i salę przyjęć, salę weselną tak jak my, to wie, że burzy to dość dalekosiężne plany biznesowe. Przecież teraz nie wiem, do kiedy to potrwa. Klienci też są w rozterce, czy zaplanowane przyjęcia odwoływać, czy nie. Klienci oczekiwali od nas zorganizowania choćby balu ostatkowego i sylwestrowego, i wciąż nie wiemy, czy będziemy mogli to zrobić, a organizacja przyjęć to nasze podstawowe źródło dochodów.

W czasie pierwszego lockdownu restauracja była zamknięta przez trzy miesiące. Latem ją otworzyliśmy. Kilka zaplanowanych wesel się nie odbyło, kilka zostało przełożonych. To wszystko powoduje straty, bo budynek trzeba utrzymać i wypłacać wynagrodzenia pracownikom. Tak naprawdę jesteśmy w tym wszystkim razem. Pewnego rodzaju stratę odczuwają nasi klienci, niepewni są pracownicy, no i sami właściciele. Musimy to jakoś przetrwać, więc wydajemy posiłki na wynos i z dowozem. W ostatni weekend było dużo zamówień. Pora podsumowań przyjdzie jednak później.

Skorzystaliśmy z pomocy rządowej, ale ta pomoc była niewystarczająca i zbyt mała. Teraz także oczekujemy pomocy i ona musi nastąpić, bo nie my się zamknęliśmy, tylko nas zamknięto. Mentalnie wspieram protest restauratorów, zwłaszcza tych z Trójmiasta z którymi jest związana. Nie mogę tam pojechać, bo tu musimy zajmować się pracą, ale popieram moich kolegów i znajomych pracujących w tej branży. Staram się myśleć pozytywnie i optymistycznie. Niepokoi mnie jednak nieznana perspektywa, brak możliwości zaplanowania czegokolwiek, bo znów możemy zostać czymś zaskoczeni.

• Grzegorz Błocki
,
właściciel restauracji Róża Wiatrów w Górowie Iławeckim

— Wspieram protest branży gastronomicznej i chyba nie może być inaczej, bo sam przecież w niej pracuję. Zamknięcie naszych lokali i faktyczny drugi lockdown to ogromna niepewność co do naszej przyszłości. Już pierwszy był szokiem, ale jakoś go przetrwaliśmy, angażując do pracy praktycznie całą rodzinę, aby nie zwalniać pracowników i obniżyć koszty.

Teraz przede wszystkim nie wiadomo, ile będzie trwało zamknięcie restauracji. To, co nam podawano, że dwa tygodnie, nie wydaje się dziś realne, bo liczba zakażeń wciąż wzrasta. Chyba specjalnie określono ten termin na dwa tygodnie, aby uspokoić nastroje w branży.

Po pierwszym lockdownie skorzystałem z pomocy rządowej i dzięki niej udało nam się nie zwolnić pracowników. Musiałem jednak wstrzymać jedną z moich inwestycji. Nasza restauracja bazuje na imprezach okolicznościowych. Kalendarz miałem zapełniony na każdy weekend do 19 grudnia. Teraz wszystkie te imprezy zostały odwołane i jest oczywiste, że poniesiemy z tego powodu straty. To też uderza w naszych klientów, bo organizacja wesela to przecież wielomiesięczny proces, oczekiwanie, także koszty.

Rząd zapowiedział kolejną pomoc, ale z drugiej strony dostaliśmy wytyczne ministerstwa edukacji narodowej, że nasi uczniowie na praktykach, a mamy ich pięcioro, nie muszą przychodzić do pracy, ale my jesteśmy i tak zobowiązani do wypłacania im wynagrodzenia. Są przecież zatrudnieni na umowy o pracę. Staramy się w tej chwili ograniczyć koszty, a to poprzez wyłączenie jakiejś lodówki, czy zmniejszenie ogrzewania, ale jeśli to potrwa dłużej, w następnej kolejności są, niestety, pracownicy. Tego nie chcę robić, bo mamy zgraną, fajną załogę, ale może tak być, że będę zmuszony.

Poza zapowiedzianą pomocą rządową liczymy też na władze lokalne i zmniejszenie lub umorzenie podatku od nieruchomości. Robimy oczywiście posiłki i wydajemy je na wynos lub dowozimy do domów. Tak naprawdę czekamy na koniec tej pandemii, ale perspektywy nie wyglądają optymistycznie.

Andrzej Grabowski


Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. GÓROWIAK #2997527 | 46.204.*.* 30 paź 2020 13:17

    Pizza na dowóz bez paragonu!!!!!!! Czas z tym skończyć gorowska restauracjo. Bo to właśnie z tych podatków finansowana jest pomoc rządowa!!!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. Tadd #2997386 | 37.30.*.* 30 paź 2020 11:16

    Większość komentujących jak widzę to polscy katolicy. Z miłością do bliźniego i tolerancyjnie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  3. Ależ ależ #2998452 | 81.190.*.* 31 paź 2020 11:36

    Przecież PIS ma, PIS wam da.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. gaweł #2999150 | 109.243.*.* 1 lis 2020 09:02

    Dać kasę, otworzyć gastronomię, płakać, że kasę rozdają i rząd nie radzi sobie z pandemią. Żelazna logika.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. Mirek #2998578 | 10.10.*.* 31 paź 2020 13:56

    Był czas na oszczędzanie na czarną godzinę a także dostosowanie się do rynku. Są restauracje które dobrze sobie radzą w tej sytuacji a inni tylko płaczą i nic nie robią

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (12)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5