Górowska gmina (choć jeszcze nie cała) zjeżdżona na dwóch kołach [ZDJĘCIA]

2020-06-05 10:00:00(ost. akt: 2020-06-05 09:07:35)

Autor zdjęcia: Grzegorz Kwakszys

Tym razem miało być bez szaleństw i wycieczek do ościennych powiatów, a i tak wyszło ponad 90 km rowerowej jazdy. W dodatku w dużej mierze z wiatrem wiejącym niestety w twarz. Lekko zatem nie było. Nogi dostały swoje i wróciłem chyba najbardziej zmęczony z dotychczasowych wycieczek. ale jak zawsze, było warto.
Start w Bartoszycach, a dalej? Dalej miały być tereny gminy Górowo Iławeckie. Jeździłem po nich ostatnio i wiedziałem, że jeszcze tam wrócę. Okazja na to szybko się nadarzyła. Tylko którędy jechać najpierw?

Obieram kierunek na Łojdy. Jadę więc przez miasto ścieżką rowerową. Doprowadza mnie ona ulicą Bema niemal do samego końca Bartoszyc. Na końcu ścieżki skręcam w lewo, w kierunku Jarkowa. Wyłożona płytami droga ciągnie się aż do Łojd. Jest bardzo dobrze znana miłośnikom wszelkiej aktywności. Korzystają z niej biegacze, rowerzyści, osoby chodzące z kijkami, czy po prostu spacerowicze.

Jadę wzdłuż żółtych pól rzepaku, który pięknie współgra z błękitem nieba. Od dawna powtarzam, że dwa najpiękniejsze miesiące to maj, kiedy przyroda budzi się do życia i odżywa po zimowej wegetacji oraz październik, z kolorowymi, spadającymi z drzew liśćmi.

Płytami dojeżdżam do Łojd, mijając po lewej stronie pałac. We wsi niespodzianka — świeżo wylany asfalt. Przy krzyżu skręcam w lewo, a zaraz potem w prawo. Kieruję się na Markiny, a potem na Wysiekę. Mam w tym swój cel, bo w końcu chcę obejrzeć dwa bunkry stojące blisko drogi prowadzącej do składowiska odpadów. Odcinek nie jest przyjemny do jazdy. Płyty zamieniają się w kamienie i trochę trzęsie.

W Markinach znowu jednak wjeżdżam na drogę asfaltową. Teraz podjazd i już widzę po obu stronach drogi dwa bunkry. Oba zostały wysadzone. Jeden z nich jest jednak w lepszym stanie od drugiego, da się nawet wejść do jego pozostałości. Oglądam obiekty i fotografuję je, po czym ruszam w dalszą drogę.

Teraz mam trochę z górki. Po lewej stronie mijam Zakład Gospodarki Odpadami i wysypisko śmieci. Wjeżdżam w leśną ścieżkę. Lasy przy wysypisku to popularne miejsce wśród grzybiarzy. Sam też znajdowałem tutaj różne odmiany koźlaków. Od mojej ostatniej wizyty tutaj minęło jednak trochę czasu, toteż z zaskoczeniem przyjmuję, iż droga zarosła trawą. Jechać się nie da, więc przez kilkadziesiąt metrów zmuszony jestem prowadzić rower. W końcu jednak wsiadam na niego z powrotem.

Docieram do skrzyżowania i tutaj popełniam błąd. Wybieram drogę w prawo. Jadę przez las, po czym wyjeżdżam na... drogę krajową 51 przed Bezledami. Gdybym skręcił w lewo, szybko dotarłbym do drogi powiatowej prowadzącej z Bezled do miejscowości Piasek, co było moim celem. A tak muszę zatoczyć koło i nadłożyć około sześciu kilometrów.

W dodatku jazda drogą na Piasek do najprzyjemniejszych tym razem nie należy. Utrudnia ją wiejący w twarz wiatr. Słońce też gdzieś się schowało. Taka pogoda miała mi towarzyszyć jeszcze przez dość długi czas.

Pochylam głowę i mocno pedałuję. Dobrze, że pod kaskiem mam czapkę, bo inaczej zimny wiatr wysmagałby moje uszy. Mijam Wolę, następnie Tapilkajmy. W normalnych warunkach, przy słonecznej i bezwietrznej pogodzie, jazda tym prostym, z dobrą nawierzchnią odcinkiem byłaby przyjemnością. Teraz jest inaczej.

W końcu dostrzegam z daleka będącą w przebudowie drogę wojewódzką Bartoszyce — Górowo Iławeckie. Przed skrzyżowaniem skręcam w prawo, w kierunku Bądli. Pierwszy raz jadę tym terenem. Droga jest wyłożona płytami i panuje na niej dość spory ruch samochodowy. Dla wielu mieszkańców, ze względu na prowadzony remont drogi wojewódzkiej, to objazd do Bartoszyc.

Trasa to opada, to łagodnie wznosi się do góry. Znowu jestem w otoczeniu żółtych pól rzepaku. Raz i drugi zatrzymuję się i wyciągam aparat fotograficzny. Słońce wciąż jest skryte za chmurami.

Trzymając się głównej drogi, dojeżdżam do znanego mi skrzyżowania. Po lewej stronie mam Wiewiórki, na wprost Woryny, a na prawo Nową Wieś Iławecką i to w jej kierunku skręcam. Prowadzi do niej świeżo wyremontowana droga powiatowa, więc po nowiutkim asfalcie jedzie się z czystą przyjemnością. Przejeżdżam przez wieś, a tuż za przystankiem skręcam w lewo.

Prowadząca przez las droga doprowadzi mnie do Gałajn. Po mniej więcej półtorakilometrowej jeździe zatrzymuję się na mostku nad Elmą. Czas na pierwszy przystanek i drugie śniadanie.

Zimne tosty i gorąca herbata z termosu smakują wyśmienicie. To mój tradycyjny zestaw na rowerowe wycieczki. Do tego w sakwach mam jeszcze zawsze coś słodkiego (na wypadek spadku energii) i banany oraz zapas wody. Woda jedzie też w podręcznym bidonie, "wzmocniona" musującymi tabletkami zawierającymi elektrolity. Jest też oczywiście niewielki worek, do którego trafiają wszelkie śmieci. Barbarzyństwem jest bowiem wyrzucanie ich gdzieś po drodze.

Posilony, ruszam w dalszą drogę. Wkrótce dojeżdżam do pierwszych zabudowań w Gałajnach. Zaraz też wjeżdżam na drogę wojewódzką 511, która prowadzi aż do granicy państwa. Szybko jednak zatrzymuje się, bo nieco od drogi zauważam sarnę. Na zbliżeniu w aparacie widzę, jak pożera liście. Przyglądam się jej z ciekawością i robię kilka zdjęć.

Opuszczam wieś i kieruję się na północ. Jadę do Toprzyn. Krajobraz dookoła mnie wyraźnie się zmienił. Nie ma tu płaskich terenów. Wiele jest za to malowniczych pagórków, otwartej przestrzeni i łąk żółcących się jeszcze mniszkami. Skręcam w lewo, do wsi.

I kolejna niespodzianka — to kolejne miejsce, gdzie leży nowiutki, lśniący jeszcze asfalt. Zresztą prace przy jego wylewaniu wciąż trwają, ale to już sama końcówka prac przy tej inwestycji. Po takiej drodze można śmigać! Nie trzęsie, nie trzeba omijać dziur, można się rozpędzić. Mogę teraz delektować się jazdą, bo raz, że przede mną kilka kilometrów do kolejnej miejscowości, czyli Sigajn,a dwa, ruch na drodze jest bardzo mały.

W Sigajnach spadają pierwsze krople deszczu, na co zanosiło się od jakiegoś czasu. Na szczęście na tych kilku kroplach się kończy. Za wsią mijam po lewej stronie spory staw, a wkrótce potem skręcam w prawo. Jestem na asfaltowej, wąskiej i połatanej drodze. Docieram nią do skrzyżowania. Przede mną otwierają się kolejne możliwości. Prosto droga prowadzi już do granicy państwa, w lewo do wsi Pareżki.

Wybieram... pierwszą z tych opcji. Ruszam szeroką, szutrową drogą pośród lasu. Kamienista trasa ciągnie się przez jakieś dwa, może dwa i pół kilometra. Na jej końcu znajduje się... rondo! Rondo w lesie? Ano tak. Na środku stoi sobie spory kamień, a wokół niego wije się droga.

Znajduję się na czerwonym szlaku Gminy Górowo Iławeckie. Jeśli pojadę w lewo, dotrę do rezerwatu przyrody "Jezioro Martwe", ale zostawiam to sobie na inną okazję. Prosto też nie pojadę, bo raz, że zaraz będzie granica, a dwa, i tak nie ma jak przejechać.

Zawracam więc i po kilkunastu minutach jestem z powrotem na opisywanym wcześniej skrzyżowaniu. Tym razem zjeżdżam w prawo, by po chwili zameldować się w Orsach.

Przed sobą mam rozwidlenie. Jadę w prawo. Teraz przede mną podjazd, a ściślej mówiąc, bardzo stromy podjazd. Czeka mnie kilkanaście metrów rowerowej wspinaczki, ale ja to lubię. Jadę po kamienistej drodze, serce bije jak oszalałe, głośno łapię oddech. Jeszcze pięć metrów... Trzy... Dwa... Niczym kolarz na alpejskich etapach Tour de France docieram na szczyt wzniesienia. Jak się później okazuje, jestem na 198 m n.p.m. Wyżej tego dnia już nie będę. I jeśli później będą jeszcze jakieś podjazdy, to od tego momentu wycieczka będzie miała już raczej z górki.

Trzymam się teraz głównej drogi. W końcu i słońce wyjrzało zza chmur. Dookoła jest zielono od lasów i okolicznych pól. Droga, w większości biegnąca wśród drzew, ciągnie się przez ponad cztery kilometry. Wyjeżdżam w Dzikowie. Tym razem jeszcze nie decyduję się na odwiedzenie Zamkowej Góry, czyli najwyższego, bo liczącego 215 m n.p.m., punktu Wzniesień Górowskich. Przejeżdżam przez wieś, zatrzymując się na kilkuminutowy postój przy drewnianej wiacie. Za mną 59 km jazdy, a do Bartoszyc wciąż daleko.

Z Dzikowa docieram do drogi biegnącej między Kamińskiem a Kandydami. Skręcam w prawo, a zaraz potem w lewo. Wjeżdżam na szlak rowerowy Green Velo. Doprowadza mnie on do samego Górowa Iławeckiego.

Jak teraz wrócić do Bartoszyc? Mój reporterski nos ciągnie mnie w kierunku remontowanej drogi wojewódzkiej. A może by tak przy okazji sprawdzić postęp prac? Krótka chwila namysłu i już jadę w kierunku Piast Wielkich.

Już od wyjazdu z Górowa Iławeckiego droga jest rozkopana na całej szerokości. Co jakiś czas natrafiam na pracujące ekipy. Trochę się obawiam, jak zareagują na rowerzystę, ale nikt nie robi problemów. Nawet operatorzy ciężkiego sprzętu zatrzymują się na chwilę, bym mógł spokojnie przejechać. Dziękuję im machając ręką, albo kiwając głową.

A zakres remontu robi wrażenie. Wiele już zostało wykonane, ale dużo jeszcze pozostało do zrobienia (przez co wciąż cierpią okoliczni mieszkańcy, narzekający na stan dróg, po których wytyczono objazdy). Sama droga jest rozkopana od Górowa Iławeckiego niemal do skrzyżowania na Piasek i Bezledy.

Po ponad sześciu godzinach jazdy i 94 km docieram do domu. Tym razem czuję spore zmęczenie. Wiejący tego dnia wiatr chyba zrobił swoje i zabrał mi mnóstwo energii. Swoje zrobiły też pewnie podjazdy, których nie brakowało. Wiem jednak na pewno, że jeszcze wrócę na szlaki w górowskiej gminie.

Tym razem może na trasie mojego przejazdu nie było jakichś szczególnych turystycznych atrakcji, ale pagórkowate tereny były bardzo miłym dla oka widokiem. Pomysł na trasę kolejnej wycieczki po gminie już mam, muszę tylko nieco odpocząć.


Grzegorz Kwakszys
g.kwakszys@gazetaolsztynska.pl



Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W piątkowym (5 czerwca) wydaniu m.in.


Za te pieniądze trudno jest przeżyć
Coraz częściej słychać głosy, że za te pieniądze nie da się żyć. Pieniądze, które są wypłacane rodzicom jako zasiłek opiekuńczy przez zakład Usług Społecznych na dzieci do lat 8.

Marta Chełchowska Maturzyści czasów pandemii
Marta Chełchowska i Olaf Serafin. Są młodzi, ambitni i mają za sobą udział w ogólnopolskiej olimpiadzie „Zwolnieni z teorii”. Oboje skończyli XII LO w Olsztynie, a w poniedziałek napiszą egzamin maturalny. O swoich sukcesach i planach na przyszłość rozmawiają z Darią Bruszewską-Przytułą.

Marek Behan, kierownik sekcji ds. szczepień ochronnych w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w OlsztyniePrzeciwnicy niech zamilkną
— Ludzie czasem potępiają szczepionki, choć kompletnie nie wiedzą, o czym mówią. Dopiero, gdy ofiarami pandemii staną się znajomi i członkowie rodzin — przychodzi otrzeźwienie — mówi Marek Behan, epidemiolog, kierownik sekcji szczepień ochronnych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Olsztynie.

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Ja #2930190 | 194.116.*.* 6 cze 2020 16:42

    Pięknie Pozdrawiam :)

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Sympatyk #2929723 | 37.47.*.* 5 cze 2020 14:04

    Warto też dodać że od czerwca Urząd Gmina dołączył do serwisu LocalSpot za pośrednictwem którego mieszkańcy i turyści mogą przekazać informację o zauważonych usterkach, dołączając zdjęcie i lokalizację miejsca.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. #Kreckilometry #2929722 | 37.47.*.* 5 cze 2020 14:01

    Wspaniała wycieczka, chociaż nadrabiania drogi trochę było nie tylko z Bezledami ale i Bądlami, na które można zjechać już w Taplikajmach. Rozumiem że to lteracka metafora z tą drogą "łgodnie" opadającą i wznoszącą na odcinku Bądle-Woryny xD Mała uwaga, ze skrzyżowania do Pareżęk/Orsy po lewej, prosto do granicy prowadzi droga po prawej - po środku to trakt leśny z wyzaczonym czerwonym szlakiem rowerowym, jednak do granicy bezpośrednio nie dochodzi - koncząc się wspomnianym "rondem" na kilkaset metrów przed nią rozwidleniem. Stromy podjazd przez Orsy, można objechać również drogą z lewej - widoczna po środku trasy do Pareżek po prawej od Ors.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5