Choinka z gniazdkiem była znakiem

2018-12-22 08:30:00(ost. akt: 2018-12-22 08:17:54)

Autor zdjęcia: Tomasz Miroński

Święta Bożego Narodzenia, te przeszłe i obecne opisuje Natalia Dąbrowska. To jeden z tekstów jakie otrzymaliśmy po opublikowaniu naszej prośby o dzielenie się takimi wspomnieniami. "W czasie układania łańcucha z lampkami zauważyłam, że w naszej choince kryje się gniazdko! Pomyślałam wtedy, że może to jakiś znak…" napisała autorka. Przeczytajcie co jej przyniosło Boże Narodzenie.
Jestem kobietą, więc nie zdradzę, ile razy przeżyłam Boże Narodzenie. Zapewniam, że doświadczenie mam w tym zakresie bogate. I myślę sobie, że moje święta były przeróżne. Bywały kameralne i bywały takie, które spędziłam w większym gronie. Spędzałam je w domu rodzinnym, we własnym domu, poza domem, a nawet za granicą.

Łączy je jedno: wierność bożonarodzeniowej tradycji i niezwykła atmosfera. Nie wyobrażam sobie Bożego Narodzenia w tropikach, ale może kiedyś i takich doświadczę. Czemu nie?

Pierwsze świadomie przeżyte święta Bożego Narodzenia kojarzą mi się oczywiście z rodzinnym domem. Z kaflowym piecem, w którym tata codziennie rozpalał ogień, a ja obserwowałam tańczące płomienie leżąc w swoim łóżku.

Kojarzą mi się z ubieraniem choinki, która miała swoje miejsce w kącie dużego pokoju. Ozdabiałam ją własnoręcznie zrobionym łańcuchem z papieru kolorowego. Nie sięgałam do najwyższych gałązek i wtedy potrzebna była pomoc taty. Z kuchni docierały do nas najsmaczniejsze świąteczne zapachy.

W święta nasze mikroskopijne mieszkanie gościło bliższą i dalszą rodzinę. W dużym pokoju rozkładało się stół. Znosiliśmy krzesła i taborety, by usadzić wszystkich przybyłych. Jeśli siedzisk było za mało, powstawały prowizoryczne ławki z desek położonych na dwóch krzesłach i nakrytych kocem.

Na stole było pełno świątecznych rarytasów, ale dla mnie najważniejsze były mamine babeczki z makiem. Nikomu nie przeszkadzało to, że zastawa była nie z jednego kompletu, a białe wykrochmalone obrusy miały różne pochodzenie. Było gwarno i wesoło.

Potem były kolejne święta, kiedy musiałam aktywniej włączać się w przygotowania. To były lata mojej wczesnej młodości. Ręka bolała od kręcenia korbką maszynki do mielenia. Mak jest wyjątkowo twardym zawodnikiem…

Nie było już co prawda magii świętego Mikołaja i nie podglądałam niecierpliwie, czy nie widać czegoś ładnie zapakowanego pod choinką, ale było bardzo wyjątkowo. Nadal cieszyły mnie rodzinne spotkania, które stawały się coraz gwarniejsze. Rodzina powiększała się o żony i mężów, rodziły się dzieci. W nowym domu moich rodziców miejsca było dużo więcej niż w starym, dwupokojowym mieszkaniu, ale tradycyjnie krzeseł brakowało i pomysł na prowizoryczne ławki nadal był wykorzystywany.

Kolejne święta spędzałam z własnym mężem. Byliśmy już ponad dziesięć lat po ślubie, kiedy wybudowaliśmy dom. Dom był duży i mieliśmy w nim jadalnię z miejscem na ogromną choinkę, taką pięcio-, sześciometrową. Dostarczał ją zaprzyjaźniony ogrodnik. Już wniesienie choinki do domu było ogromnym wyzwaniem, a ubieranie w świąteczne dekoracje zajmowało parę ładnych godzin. Powodziło nam się nieźle, do pełni szczęścia brakowało dzieci. Czekaliśmy na nie i wierzyliśmy, że kiedyś się pojawią.

Czternaście lat temu przyjechała do nas kolejna piękna i wysoka choinka. Z myślą o niej kupiłam nowe ozdoby, w tym trzy urocze ptaszki, które mnie szczególnie urzekły.

Choinkę wnieśliśmy jak zwykle z przygodami i dom wypełnił się cudownym świerkowym zapachem. W czasie układania łańcucha z lampkami zauważyłam, że w naszej choince kryje się gniazdko! W sam raz dla moich trzech ptaszków wypatrzonych na świątecznym kiermaszu. Pomyślałam wtedy, że może to jakiś znak…

Spełniło się. Za rok cieszyliśmy się ze świątecznej choinki we trójkę z prawie trzymiesięcznym Stasiem, a po trzech latach dołączył do nas mały Jaś. Marzenia się spełniają, zaś świąteczna choinka może przypadkowo stać się zapowiedzią pięknej przygody, która będzie trwać już zawsze.

Święta Bożego Narodzenia mogą mieć wiele scenariuszy. Mogą być prawdziwie zimowe, z ogniem buszującym w kominku i śniegiem trzeszczącym pod butami. Mogą upływać pod znakiem deszczu stukającego w parapety w rytm narzekań - co to za pogoda na święta. Mogą być kameralne i tłumne. Mogą brzmieć kolędami na pasterce i tymi śpiewanymi w domowym zaciszu.

Święta mogą być różne, ale to jedynie ich zewnętrzna powłoka. Najważniejsze, byśmy je przeżyli świątecznie, inaczej niż codzienność, byśmy poczuli się odświętnie i dostrzegli to, co przynosi Boża Dziecina – pokój i miłość.

Wesołych świąt!

Natalia Dąbrowska


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Źródło: Artykuł internauty

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5