Mechanik stanął przed sądem za "niefiskalną" żarówkę

2018-11-12 08:45:00(ost. akt: 2018-11-12 08:39:19)

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

BARTOSZYCE\\\ Mechanik nie wydał paragonu, bo jak twierdzi, dał paniom ze skarbówki własną żarówkę. Te chciały mu wlepić mandat. Sprawa w sądach ciągnie się już rok, bo urząd skarbowy wciąż odwołuje się od wyroku korzystnego dla mechanika.
Sprawa zaczęła się 24 listopada ub.r. Tego dnia o g. 14 Władysław Suszko na kasie fiskalnej swego zakładu mechaniki samochodowej w Sędławkach k. Bartoszyc wykonał tzw. dzienny raport kasowy. Oznacza to zakończenie pracy w danym dniu. Nie przyjmuje się już wtedy wpłat od klientów. W zakładzie nadal jednak pracowali mechanicy.

— Spieszyłem się wtedy do lekarza. Gdy wyjeżdżałem z zakładu zobaczyłem Toyotę Avensis z dwiema paniami. Zapytały mnie, czy mogą wymienić żarówkę w aucie. Do jednego z pracowników powiedziałem, aby wymienił im tę żarówkę, a sam odjechałem. Po kilku minutach pracownik zadzwonił do mnie, abym wracał, bo jest kontrola z urzędu skarbowego. Powiedziałem jeszcze, że nie mam czasu i żeby przyjechali za kilka dni, ale usłyszałem, że to te panie z toyoty, więc wróciłem — opowiada Władysław Suszko.

— W warsztacie zapytałem, o co chodzi. Panie zaproponowały mi mandat 500 złotych za to, że za wymianę żarówki nie został wystawiony paragon fiskalny. Zdziwiło mnie to i zapytałem, czy żądałem od tych pań jakichś pieniędzy? One odpowiedziały, że dały pieniądze pracownikowi. Chodziło o 10 złotych — dodaje Suszko.

Dalej sytuację opisuje nam wspomniany pracownik.
— Panie poprosiły o wymianę żarówki. W jednym z przednich reflektorów odłączona była wtyczka, więc ja podłączyłem. One wtedy stwierdziły, że chodzi o tylne światła. Zdemontowałem lampę, a tam w ogóle nie było żarówki. Spytałem je, czy mają żarówkę. Odpowiedziały, że nie. Powiedziałem, że w takim razie będzie kłopot, bo nie mamy takich żarówek. Warsztat nie prowadzi sklepu z częściami. One jednak nalegały, prosiły, mówiły, że jadą w trasę. Przeszukałem więc moje prywatne części. Jedna z żarówek pasowała, więc ja zamontowałem. Panie zapytały, ile płacą. Odpowiedziałem: "da pani jakieś 10 złotych". Jedna z kobiet dała mi 20 złotych. Nie miałem wydać, więc z samochodu przyniosła 10 złotych. Chciałem im pomóc, bo mówiły, że jadą w trasę. Dałem im moją prywatną żarówkę — relacjonuje pracownik warsztatu.

Tu znów włącza się Władysław Suszko.
— Kiedy panie usłyszały ode mnie, że nic od nich nie żądałem, postanowiły ukarać 500-złotowym mandatem mego pracownika. Tłumaczyłem im, że ten pracownik nie jest uprawniony do obsługi kasy fiskalnej, że zrobiłem już raport dzienny, że dał im prywatną żarówkę. One jednak upierały się przy mandacie. Powiedziałem pracownikowi, aby go nie przyjmował i go nie przyjął — mówi Władysław Suszko.

W związku z odmową przyjęcia mandatu, panie z urzędu skarbowego sporządziły wniosek do sądu o ukaranie za skarbowe wykroczenie. Przedtem pracownik został przesłuchany. Sąd w Bartoszycach, bez przeprowadzania rozprawy, uznał pracownika winnym wykroczenia, lecz odstąpił od wymierzenia mu kary.

— Myślałem, że to koniec sprawy, ale okazało się, że naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach złożyła odwołanie. Odbyła się rozprawa. Zeznania wszystkich osób były zgodne. Pani z urzędu skarbowego przyznała, że cała ta "akcja" była prowokacją. Przyznała, że sama wyjęła żarówkę z lampy. Ostatecznie sąd w Bartoszycach podtrzymał wcześniejszy wyrok — opowiada Władysław Suszko.

Dodaje, że jego zdaniem pracownik powinien być uniewinniony, o co sam wnosił, bo wydał kobietom swoją rzecz, czyli zawarł z nimi umowę sprzedaży jako osoba fizyczna. Wtedy nie wydaje się oczywiście żadnych paragonów, a podatek płaci się, jeśli wartość transakcji przekracza 1000 zł.

— Pytano mnie w sądzie, ile kosztowała żarówka, więc odpowiedziałem, że 4-5 złotych. Wychodzi na to, ze cała sprawa toczy się o ten "naddatek" w wysokości 5-6 złotych, bo wziąłem 10 złotych — wtrąca mechanik.

Gdy sąd po raz drugi wydał wyrok uznający mechanika winnym, lecz odstąpił od wymierzenia kary, obaj panowie pomyśleli, że tym razem to już koniec. Tak jednak znów nie było.

Naczelnik US w Bartoszycach znów złożyła apelację. Domaga się w niej ukarania mechanika grzywną w wysokości 600 zł, bo "wyrok nie spełnia swej funkcji w zakresie prewencji ogólnej i szczególnej".

W apelacji czytamy, że naczelnik zarzuca wyrokowi "rażącą niewspółmierność kary wymierzonej oskarżonemu w stosunku do stopnia społecznej szkodliwości oraz winy (...)".

W uzasadnieniu apelacji Naczelnik US w Bartoszycach Małgorzata Sipko napisała: "zachowania oskarżonego nie można określić mianem niesienia pomocy, które to pojęcie rozumiane jest jako działanie bezinteresowne, nie przynoszące korzyści."

W dalszej części apelacji pani naczelnik napisała, że jej zdaniem "czyn penalizowany w art. 62§4 Kodeksu karnego skarbowego jest czynem o znacznym stopniu społecznej szkodliwości (...) naraża bowiem Skarb Państwa na znaczne uszczuplenia podatkowe."

Sąd okręgowy wyznaczył już termin rozpatrzenia apelacji. Odbędzie się ona 20 listopada.

— Nie mogę odnosić się do indywidualnej sprawy, o którą mnie pan pyta — mówi Naczelnik Urzędu Skarnowego w Bartoszycach Małgorzata Sipko.

— Mogę jedynie powiedzieć, że nasze działania mają na celu ograniczenie szarej strefy, a tym samym ochronę legalnie działających przedsiębiorców. Chodzi o to, aby wszyscy prowadzący działalność gospodarczą mieli takie same obowiązki, jak i prawa, co zagwarantuje uczciwą konkurencję. W tym zakresie Krajowa Administracja Skarbowa prowadzi kampanię informacyjną "Stop szarej strefie", o której można przeczytać na naszej stronie internetowej. Są trzy branże najbardziej narażone na ryzyko działania w szarej strefie. To gastronomia, mechanika pojazdowa i budownictwo. Nasze działania prewencyjne, a tu z takimi mieliśmy do czynienia, mają przede wszystkim wyrównać szanse biznesowe podmiotów gospodarczych.

Naczelnik dodaje, że organy podatkowe muszą traktować wszystkich równo.
— Nie ma tu znaczenia kwota o jaką chodzi, tylko o szersze zjawisko, któremu musimy zapobiegać. Stąd jako organ podatkowy jestem zobowiązana do wyczerpania drogi prawnej, jaka nam przysługuje w tej sprawie. Oczywiście rozumiem rozgoryczenie podatnika, że przez prawie rok nie ma ostatecznego rozstrzygnięcia. Na terminy sądowe nie mamy jednak wpływu — mówi Małgorzata Sipko.

— Gdybym rzeczywiście nie wydał paragonu za usługę, nawet bym nie pisnął — mówi Władysław Suszko.

— W tej sprawie mój pracownik nawet nie mógł go wydać. Chciał pomóc kobietom. Pewnie teraz już takiej pomocy nie udzieli. Poza tym śmieszy mnie wydawanie publicznych pieniędzy na wszystkie te rozprawy i apelacje — dodaje przedsiębiorca.

ANDRZEJ GRABOWSKI
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (118) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Marek #2621836 | 81.190.*.* 12 lis 2018 09:05

    Kuriozum, sprawa o 2 zł. podatku, za którą my podatnicy zapłaciliśmy już setki złotych. Pani naczelnik powinna zwrócić koszty postępowania. Gdzie ja żyję!!!

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. J20 #2621837 | 88.156.*.* 12 lis 2018 09:06

      Rażące i sprzeczne z interesem społecznym jest wydawanie publicznych pieniędzy na takie sprawy w sądzie. Tragedia. Polski średniowieczny urząd skarbowy w pigułce. Mam nadzieję, że Pani naczelnik po kolejnej przegranej sprawie straci pracę dyscyplinarnie.

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz

    2. Gość #2621838 | 175.38.*.* 12 lis 2018 09:06

      Czy pani Małgorzata Sipko jeszcze tam pracuje? Czy ona wie do czego jest urzad podatkowy? Zaplanowana akcja "na żarówkę" - to nawet nie jest żałosne.

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. białymiś #2621844 | 94.254.*.* 12 lis 2018 09:18

        "...Pani z urzędu skarbowego przyznała, że cała ta "akcja" była prowokacją....:! Czy prowokacja jest dozwolona w polskim prawie?

        Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

      2. D #2621847 | 94.254.*.* 12 lis 2018 09:21

        To co robią Ci ludzie z US to nie śmieszny żart.

        Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (118)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5