NIEŚMIERTELNIK DZIADKA WŁADKA WRESZCIE W RĘKACH RODZINY

2018-07-02 19:00:00(ost. akt: 2018-07-02 13:35:30)

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Po 73 latach pamiątki po polskim żołnierzu Władysławie Kocaju trafiły w ręce jego wnuka Władysława Kocaja. To spełnienie obietnicy jaką w kwietniu 1945 roku dał umierającemu koledze towarzysz jenieckiej niedoli Zdzisław Pastuła.
Tę historię można rozpocząć w roku 1907, 1939, 1945 albo 2018. Te daty łączy postać żołnierza polskiego Władysława Kocaja. Zacznijmy od ostatniej. Prawie od końca.

W Sępopolu odbywa się piknik historyczny. Swoją wystawę organizuje tam Bartoszyckie Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne Rosenthal. Wystawie przygląda się mieszkanka Lisek pani Elżbieta Stankiewicz z domu Pastuła.

Kontaktuje się przez Internet ze stowarzyszeniem. Pisze, że ma pamiątki po polskim żołnierzu. Wśród nich jest nieśmiertelnik z nazwiskiem Władysław Kocaj. Są też zdjęcia i dokumenty.

Wśród pamiątek jest nieśmiertelnik i naszywka jeniecka z literą "P". Fot. Andrzej Grabowski

Te pamiątki przechowywał jak relikwie jej nieżyjący już od 2004 roku ojciec Zdzisław Pastuła.

Pani Elżbieta chce, aby ten pakiet w szarej kopercie przewiązanej weterynaryjnymi nićmi chirurgicznymi trafił do stowarzyszenia w charakterze eksponatów.

Członkiem stowarzyszenia jest Leszek Mackiel i to on natychmiast po przeczytaniu wiadomości jedzie do Lisek. Pani Elżbieta wysypuje na stół pamiątki. Leszek Mackiel delikatnie bierze do rąk każdą z tych rzeczy. Tak delikatnie, że zwróciło to uwagę pani Elżbiety. Jest jej trochę głupio, że ona po prostu wysypała je na stół. Wraca wspomnienie jej ojca, który krótko przed śmiercią, w swym pokoju trzymał w dłoni nieśmiertelnik swego kolegi. Przyglądał się, dłonie zaczęły mu drżeć i nieśmiertelnik wypadł mu na stół. Potem znów zapakował go w ów wspomniany pakiet.

Członkowie stowarzyszenia postanawiają podjąć próbę odszukania rodziny Władysława Kocaja. Uznają, że pamiątki nie mogą być tylko ich eksponatami. Historię trzeba wyjaśnić.

Pani Elżbieta opowiedziała im, że jej ojciec był wrześniowym żołnierzem. Brał udział w obronie Warszawy. Zdzisław Pastuła był kancelistą. Miał zwyczaj zapisywania dat i krótkich opisów wydarzeń z tego dnia.


Członkowie stowarzyszenia Rosenthal zwracają się o pomoc w odszukaniu rodziny Władysława Kocaja do Doroty Bartoszewicz prowadzącej facebookowy tzw. fanpejdż "Ocalić Od Zapomnienia". Dorota sama mówi, że w takich sprawach ma ADHD więc nie czekała sekundy, aby tą sprawą się zająć.

Ma zresztą "na koncie" już wiele rozwiązanych, podobnych spraw. Wysyłają jej skany dokumentów i zdjęcia nieśmiertelnika.

Dorota odbiera je 18 czerwca około godziny 10. O godzinie 13 ... rozmawia telefonicznie z wnukiem Władysława Kocaja, również Władysławem Kocajem. To wicestarosta ziemskiego powiatu konińskiego.

Jego ojciec Jan oraz on sam i jego rodzeństwo przez ponad 70 lat czynili przeróżne starania aby dowiedzieć się, co stało się z ich ojcem i dziadkiem. Niczego się nie dowiedzieli. Otrzymywali tylko strzępki informacji o pobycie w stalagu.

Panu Władysławowi Kocajowi po dziadku Władysławie zostały dwa zdjęcia i jeden list ze stalagu oraz imię...

Gdy zatelefonowała do niego Dorota Bartoszewicz był w pracy. Zaniemówił, gdy usłyszał o co chodzi. Nie wierzył już przecież w to, że dowie się czegokolwiek o dziadku. Dorota na ślad poszukiwań trafiła w Internecie. Pierwszy link jaki kliknęła wskazał jej wicestarostę.

28 czerwca przyjechał do Bartoszyc wraz żoną. W jednej z restauracji zaaranżowano spotkanie podczas którego pamiątki po dziadku trafiły do rąk wnuka. Władysław Kocaj ucałował nieśmiertelnik swego dziadka. Ten postawny mężczyzna nie był w stanie zahamować napływających mu do oczu łez...

Moment przekazania pamiątek Władysławowi Kocajowi. Po lewej Elżbieta Stankiewicz, w środku jej brat Jarosław Pasłuła. Fot. Andrzej Grabowski

Czy to koniec tej historii? Oczywiście nie. Dorota Bartoszewicz błyskawicznie znalazła grób, w którym pochowany jest strzelec Władysław Kocaj. Znów pomocny był Internet. Wyszukała osoby mieszkające w pobliżu. Znalazła dawną mieszkankę Bartoszyc mieszkającą w Niemczech, która sfotografowała dobrze utrzymane groby jeńców.

Władysław Kocaj w tej niemieckiej miejscowości bywał przejazdem wielokrotnie lecz pojęcia nie miał, że tam spoczywa jego dziadek. Teraz już wie i oczywiście pojedzie tam ze zniczem i kwiatami. To grób zbiorowy. Nie ma tam nazwiska Kocaj lecz jest data oraz ta sama ilość poległych, co w zapiskach Zdzisława Pastuły.

Opowiedzmy jeszcze historię Zdzisława Pastuły i Władysława Kocaja.

Władysław Kocaj i Zdzisław Pastuła, gdzieś w stalagu. Fotokopia: Bartoszyckie Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne Rosenthal

Władysław Kocaj urodził się w 1907 roku w Chołojowie, na terenie obecnej Ukrainy. Ożenił się ze Stefanią, urodziły się im dwie córki i syn. W 1939 roku zostaje zmobilizowany. Służbę pełni w 26. Pułku Piechoty. Broni Warszawy. 27 września trafia do niemieckiej niewoli. Ukrywa gdzieś swój nieśmiertelnik i dlatego nie odebrano mu go w stalagach w których kolejno jest przetrzymywany. Zarejestrowano go pod numerem jeńca 76641. Ostatecznie trafia do stalagu VI J w Niemczech.

Zdzisław Pastuła dostaje przydział do 49. Pułku Piechoty w Kołomyi. W 1939 roku również broni Warszawy i również trafia do niemieckiej niewoli. Najpierw do stalagu w Malborku a potem do VI J. Tu drogi żołnierzy się łączą. Obaj są z Kresów, obaj bronili Warszawy. W stalagu robili sobie zdjęcia. Indywidualne i z grupą innych żołnierzy. Identyczne zdjęcia miał wnuk Władysława Kocaja i córka Zdzisława Pastuły.

Zdzisław Pastuła swoim zwyczajem w kalendarzyku zapisuje daty i wydarzenia. Potem przeniesie je na kartki maszynopisu. Kalendarzyk ojca przechowuje do dziś pani Elżbieta.

Pod datą 7 kwietnia 1945 roku zapisuje, iż jego przyjaciel Władysław Kocaj ginie. Wcześniej najpewniej umówili się, że w przypadku śmierci któregokolwiek z nich ten drugi przekaże rodzinie pamiątki.

Już wcześniej alianci bombardowali okolice stalagu. Tak było choćby 5 października 1944 roku. Na lotnisku w Paderborn zginęło wtedy 13 jeńców a 9 zostało rannych. Tak było też 7 stycznia 1945 roku. Wtedy dwa alianckie samoloty zbombardowały pociąg, w którym jeńcy wracali z pracy. Zginęło wówczas 29 jeńców a wielu innych, wymienionych z nazwisk odniosło ciężkie rany ("Szczepankiewicz bez nogi, Jakubiak połamana ręka i przestrzelona noga, Szwedrowski i Kucharczyk popękane bębenki w uszach, Skonieczny potrzaskana ręka.")

Po śmierci Władka Zdzisław Kocaj wypełnia obietnicę. Zabiera nieśmiertelnik, fotografie, jeniecką naszywkę z literką "P", dokumenty. W lasach z innymi jeńcami ukrywa się następne 6 dni. Wyzwalają ich Amerykanie.

Po wojnie chce przekazać tragiczną wiadomość i pamiątki rodzinie przyjaciela, ale nie ma już Polski tam gdzie mieszkali. Nawet gdyby tam dotarł nie zastałby żony i dzieci. Wszyscy bowiem trafili na Syberię. Tam zmarły córki Władysława Kocaja. Przetrwał jego syn Jan i jego mama. Osiedlili się w Koninie. Jan założył rodzinę. Urodził mu się syn, któremu nadał imię Władysław. Później urodził się jeszcze Krzysztof, Ewa i Małgorzata. Władysław po latach zostaje wicestarostą powiatu konińskiego.

Wszyscy oni szukali informacji o mężu, ojcu i dziadku. Tuż po wojnie radzono im... nie szukać, bo "pewnie jest na Zachodzie i przez to możecie mieć kłopoty". Także Zdzisław Pastuła zwracał się do PCK i na własną rękę poszukiwał rodziny przyjaciela.

Opowiadał o nim i o wojnie synowi Jarosławowi Pastule i córce Elżbiecie. Byli wtedy mali i nie przywiązywali uwagi do tych opowieści. Jarosław powie później, że uznał, że jak się będzie chciał się czegoś dowiedzieć to po prostu zapyta ojca. Tak jakby miał żyć wiecznie.

W 2009 roku Zdzisław zmarł nie doczekawszy spotkania z rodziną przyjaciela. Nie mógł wykonać tego, co obiecał Władkowi.

Obietnica została wypełniona dopiero 28 czerwca 2018 roku. Władysław Kocaj po uroczystym przekazaniu pamiątek po dziadku jedzie na grób Zdzisława Pastuły. Składa kwiaty. Na grób dziadka wybierze się niebawem. Wreszcie poznał jego historię lecz to nadal nie jej koniec.

Teraz trzeba odszukać rodziny tych, których wymienia Zdzisław Pastuła w swych zapiskach. Rodzina wicestarosty Kocaja powiększyła się o potomków Zdzisława. Może wkrótce powiększy się o potomków Wasowskiego, Kawczyńskiego, Olkowskiego, Staniszewskiego, Gilla, Antoniego Czarneckiego, Kapelińskiego i innych.

ANDRZEJ GRABOWSKI
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kus #2529555 | 83.9.*.* 2 lip 2018 21:16

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. A co ma wspólnego polski żołnierz z naszym regionem???? Nasi dziadkowie w waszym wojsku nie służyli, chyba że z przymusu po wojnie

    1. Zeno #2532617 | 88.220.*.* 8 lip 2018 08:33

      Brawo Ela za wytrwałość i rzetelność!!! Jestem dumny z Ciebie! Chodziliśmy kiedyś do jednej klasy.

      Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

    2. stan #2669208 | 88.156.*.* 24 sty 2019 21:41

      Po śmierci Władka Zdzisław Kocaj wypełnia obietnicę. Zabiera nieśmiertelnik, fotografie, jeniecką naszywkę z literką "P", dokumenty. W lasach z innymi jeńcami ukrywa się następne 6 dni. Mylę się, czy powinno być, Zdzisław Pastuła?

      odpowiedz na ten komentarz

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5