MARCELA ŚPIEWAJĄCO ZALICZYŁA MANEWRY

2018-06-20 19:00:00(ost. akt: 2018-06-20 13:48:21)
Marcela Kaniewska: — Opinie, które słyszałam o moich wykonaniach były bardzo dobre

Marcela Kaniewska: — Opinie, które słyszałam o moich wykonaniach były bardzo dobre

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

BARTOSZYCE\\\ Wiele osób zna Marcelę Kaniewską z jej wokalnych występów. Na co dzień ćwiczy pod okiem Krzysztofa Kowalskiego w Klubie Wojskowym. Teraz znalazła się w gronie finalistów konkursu wokalnego Manewry Artystyczne Wojska Polskiego.
— Zajęłaś czołowe miejsce w jednym z konkursów wokalnych organizowanych przez wojsko. Co to było?
— Konkurs nosi nazwę Manewry Artystyczne Wojska Polskiego. W marcu pojechałam na pierwszy etap. Udało mi się przejść do następnego, który odbył się w kwietniu. Tam też doceniono moje interpretacje piosenek i zakwalifikowałam się do ścisłego finału. Odbędzie się on w sierpniu w Warszawie. W pierwszym etapie w Wesołej uczestniczyło ponad 300 uczestników, a z Bartoszyc pojechałam ja i moja koleżanka Gabrysia z zespołu Rosenthal. Startowałam razem z dorosłymi i z tej kategorii wiekowej do dalszego etapu zakwalifikowałam się tylko ja. Drugi etap odbył się w Gdyni. Tu rywalizowałam z ponad 70 osobami w mojej kategorii i znów zakwalifikowałam się tylko ja. Pozostali uczestnicy finału zakwalifikowali się z eliminacji w innych częściach kraju. W finale będzie ponad setka wokalistów.

— Jaki repertuar obowiązuje w konkursie?
— Jedna piosenka musi być patriotyczna, a druga dowolna. Postawiliśmy na zróżnicowany repertuar. Jako piosenkę patriotyczną wykonałam i wykonam bardzo głęboki utwór "Miejcie nadzieję" do słów Adama Asnyka. Drugą piosenką są "Nogi roztańczone" z repertuaru Ireny Kwiatkowskiej. Piosenki te wykonywałam także w eliminacjach, lecz za każdym razem skład jury jest inny i jest też inne spojrzenie na wykonanie. Opinie, które słyszałam o moich wykonaniach były bardzo dobre, co zresztą przełożyło się na wyniki.

— Skąd pomysł na "Nogi roztańczone"?
— Repertuar kabaretowy jest moim ulubionym i w nim czuję się najlepiej. Bardzo lubię piosenki Ireny Kwiatkowskiej, Danuty Rinn, Kabaretu Starszych Panów.

— Jak oceniasz swoje szanse w finale?
— Bardzo dużo ćwiczę choreograficznie i wokalnie, i mam nadzieję na jak najlepszy wynik. Zawsze są jakieś szanse (śmiech). Staram się brać do siebie wskazówki mojego instruktora Krzysztofa Kowalskiego. Skoro już udało mi się dostać do tego finału, to raczej szanse są spore.

— Odnosiłaś już sukcesy w innych konkursach wokalnych?
— W konkursach zaczęłam uczestniczyć w ubiegłym roku. Pierwszym był "Komu piosenkę", gdzie dotarłam do szczebla wojewódzkiego. Dostałam tam wyróżnienie specjalne za osobowość sceniczną. Uczestniczyłam też z sukcesami w konkursach powiatowych i lokalnych.

— Kiedy w ogóle zaczęłaś śpiewać?
— Momentem przełomowym były moje przygotowania do... I Komunii Świętej. Trzeba było zaśpiewać w kościele piosenkę "Panie dobry jak chleb". Podczas prób zaczęło mi się to coraz bardziej podobać.


— Ćwiczysz pod okiem Krzysztofa Kowalskiego w Klubie Wojskowym. Dlaczego właśnie tam?
— Cztery lata temu, gdy jeszcze działała Piwnica Artystyczna, poszłam tam na karaoke. Był tam pan Krzysztof, a słyszałam o nim dużo dobrych rzeczy, że jego podopieczni odnoszą sukcesy. Po prostu zapytałam go, czy nie mogłabym uczestniczyć w prowadzonych przez niego zajęciach wokalnych.

— Czyli Krzysztof nie zauważył talentu wokalnego podczas karaoke? Pośmieję się z niego przy okazji.

— To była moja inicjatywa, a pan Krzysztof zgodził się i od tej pory współpracujemy.

— Poplotkujmy o Kowalskim. Czy to wymagający instruktor?
— No wiadomo! Pan Krzysiek jest takim... szczególarzem. Dużo uwagi zwraca na dykcję, na czystość przekazu, czy wiemy o czym śpiewamy. Wyjść na scenę i coś odśpiewać to nie jest sztuka. Trzeba wiedzieć o czym się śpiewa i czuć to. Patrzy na ruch sceniczny, na dobór kostiumów, a nawet na makijaż.

— Wiążesz z pasją muzyczną swoją przyszłość?

— Na pewno chcę występować i śpiewać. Myślę jednak bardziej o animacji kultury.

— No i się przyczepię do ciebie. Jak ma się pasję, to z całych sił trzeba dążyć do tego, by stała się też źródłem utrzymania, a ty jesteś tu ostrożna. Dlaczego? Ktoś ci mówił, że śpiewanie jest dobre, ale oprócz tego trzeba mieć inny, "porządny" zawód?
— To moja przemyślana decyzja. Po maturze w LO w "Elizce", którą zdawać będę za rok, chcę iść na pedagogikę z kierunkiem animacja kultury. Pewnie na decyzję ma wpływ moja dość niska samoocena. Trudno przewidzieć, czy zdołałabym podołać takiemu zadaniu jakim jest zawodowe śpiewanie. Nie do końca w siebie wierzę. Żeby się w dzisiejszych czasach wybić, trzeba mieć wiele szczęścia i znajomości.

— Sądząc po błyskawicznych karierach uczestników programów typu "Idol" możesz mieć rację. Myślisz o udziale w takich programach?

— Już próbowałam, dwa razy do "Mam talent" i raz do "Must be the music". Nie przeszłam kwalifikacji. Oni tam wybierają w specyficzny sposób. To jest troszeczkę ustawione. Trafiają tam choćby osoby, z których potem można się pośmiać. Tam musi być show.

— Te niepowodzenia stały za podjęciem decyzji o animacji kultury?

— Nie byłam załamana, nie wpadłam w depresje i nie wylądowałam w psychiatryku (śmiech). Nie miało to też wpływu na moje decyzje.

— Gdzie znajdziemy twoje nagrania?
— Są na Facebooku, są na YouTube, no i można przyjść na występ, do czego zachęcam.

— Kiedy odbędzie się najbliższy?

— Myślę nad tym.

— Obiecuję, że zadzwonię do Krzysztofa i będzie musiał zorganizować twój recital.

— (śmiech)

— Życzę sukcesu w finale i dziękuję za rozmowę.

ANDRZEJ GRABOWSKI
a.grabowski@gazetaolsztynska


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij


Źródło: Gazeta Olsztyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5