Właścicielka zastrzelonego psa: "Nie stałam w linii strzału, ale rykoszet mógł mnie przecież trafić"

2017-10-04 18:30:00(ost. akt: 2017-10-04 21:31:27)
Wiesława Bielińska ma na sobie kurtkę, w której była wtedy w lesie. Towarzyszy jej drugi pies, który miał więcej szczęścia niż zastrzelony Amor

Wiesława Bielińska ma na sobie kurtkę, w której była wtedy w lesie. Towarzyszy jej drugi pies, który miał więcej szczęścia niż zastrzelony Amor

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Leśniczy, który jest myśliwym, zastrzelił psa towarzyszącego kobiecie zbierającej grzyby w lesie pod Troszkowem. Sprawę bada policja, a myśliwy twierdzi, że uczynił to w obronie własnej. Kobieta mówi coś zupełnie przeciwnego.
Co takiego stało się w niedzielę 1 października na skraju lasu w okolicach Troszkowa w gminie Bisztynek? Relacje zainteresowanych osób różnią się od siebie. Faktem jest jednak, że leśniczy leśnictwa Kamieniec zastrzelił jednego z psów należących do mieszkanki wsi. Sprawę badają policjanci z Bisztynka.
— Leśniczy nie kwestionuje, że zastrzelił psa, ale podczas przesłuchania zeznał, że psy były agresywne i biegły w jego kierunku. Strzelił z broni myśliwskiej w ziemię, żeby je odstraszyć, ale jeden z psów znalazł się na linii strzału — relacjonuje sierż. szt. Marta Kabelis z Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach.
Sam leśniczy odmawia komentarza na temat zdarzenia.

Zupełnie inną wersję przedstawia Wiesława Bielińska, której psa Amora leśnik-myśliwy zastrzelił.
— Rano wyszłam na grzyby. Pół godziny później byłam już w lesie. Dodam, że w moim prywatnym. Zabrałam ze sobą dwa psy. Jednym z nich był Amor. To był ulubiony pies mój i dzieci z naszej rodziny — opowiada Wiesława Bielińska.
I dodaje: — Byłam blisko skraju lasu i widziałam na moim polu kogoś z psem. Nawet pomyślałam, że to jakiś dzieciak sobie spaceruje. W pewnym momencie usłyszałam strzał i oniemiałam. Mój drugi pies raptem znalazł się pod moimi nogami. Wyszłam na brzeg lasu i wtedy zobaczyłem myśliwego z bronią. W pierwszej chwili nie bardzo wiedziałam, do czego lub kogo strzelał. Patrzę, a mój Amor leży zabity koło myśliwskiej ambony. Gdy padł strzał, był może z pięć metrów ode mnie, nie więcej. Myśliwy nie strzelał z ambony, tylko z pola. Amor dostał w okolicach tej ambony i przeleciał jeszcze ze trzy metry.

Prosimy, żeby kobieta narysowała nam szkic tej sytuacji. Z niego oraz opowieści wynika, że myśliwy stał w odległości 10 metrów od psa, strzelał w kierunku lasu, gdzie była też pani Wiesława, lekko z boku.
— Nie stałam w linii strzału, ale jakiś rykoszet mógł mnie przecież trafić — mówi.
Dodaje jeszcze, że była ubrana w białą kurtkę, a mimo tego myśliwy twierdził, że jej nie widział.
— Nie znałam go. Przedstawił się, podał swój numer telefonu. Okazało się, że to leśniczy. Przepraszał mnie i chciał się dogadać. Powiedział, że bronił swojego psa. Amor miał taką tendencję, że drapał w ziemi. Czegoś tam zawsze szukał. Podejrzewam, że znalazł się w pobliżu ambony, ale nie szczekał i nie warczał, bo gdyby tak było, to bym to słyszała i natychmiast bym go przywołała. Zresztą dostał w bok, a przecież gdyby biegł w kierunku leśniczego, to ten pewnie trafiłby go z przodu — przekonuje Wiesława Bielińska.

Myśliwy miał zaproponować kupno psa lub nawet dwóch oraz karmę dla nich.
— Proponował to w zamian za to, żebym nie informowała policji — twierdzi kobieta. — Zgodziłam się, żeby zabitego psa zabrał myśliwy. Już w domu zadzwoniłam do brata i opowiedziałam mu o wszystkim, co się wydarzyło w lesie. Po pewnym czasie przyjechał leśniczy i znowu mnie przekonywał, żeby się jakoś dogadać. Ja już jednak wezwałam policję.

Wysłaliśmy kilka pytań do Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego.
— Nie ma prawnego obowiązku informowania policji o zastrzeleniu psa w sytuacji, w której strzela się w stanie wyższej konieczności i w obronie własnej — mówi nam Mariusz Jakubowski, rzecznik prasowy ZO PZŁ w Olsztynie. — Tu działają przepisy ogólnie obowiązujące wszystkich, a nie tylko myśliwych. W takiej samej sytuacji znalazłby się zwykły Kowalski, który w obronie własnej użyłby na przykład noża. Takie zdarzenia zawsze bulwersują opinię społeczną i w opisanej przez was sytuacji byłoby lepiej, gdyby to myśliwy zawiadomił policję. Gdyby mnie coś takiego się przytrafiło, natychmiast wezwałbym policję i czekał na miejscu — podkreśla Jakubowski.

I dodaje, że sprawą myśliwego może zająć się okręgowy rzecznik dyscyplinarny PZŁ w Olsztynie, który rozpocznie postępowanie dyscyplinarne, gdy z policji wpłynie informacja o takim zdarzeniu.
— W praktyce rzecznik opiera się na ustaleniach policji i korzysta nawet z materiałów zgromadzonych przez policję, która ma znacznie większe możliwości dochodzenia prawdy — mówi rzecznik Jakubowski.
Stwierdza także, że myśliwy nie ma obowiązku informowania właścicieli prywatnych lasów o zamiarze przeprowadzenia tam polowania. — Myśliwy w czasie polowania może pokonywać niewielkie działki leśne należące nawet do 15 i więcej właścicieli, więc byłoby to niewykonalne — dodaje.

— Nadleśnictwo podejmie kroki przewidziane przepisami dopiero, gdy zakończy się w tej sprawie postępowanie przygotowawcze prowadzone przez policję. Będą one uzależnione od jego wyniku — mówi z kolei Wiesław Oziewicz, który zastępuje nadleśniczego Nadleśnictwa Bartoszyce.

— Nie wiem, jak określić to co czuję — słyszymy od Wiesławy Bielińskiej. — Po pierwsze, straciłam mego ulubionego psa. Dostałam go na rynku w Bisztynku od nieznajomego mężczyzny. Amor był bardzo pomocny, pilnował gospodarstwa. Jak pojawiał się jastrząb, to przeganiał kury i kaczki. Potrafił odgonić lisa. Po drugie uważam, że doszło do zagrożenia mojego życia. Od wielu lat zbieram w lesie grzyby i nigdy nie miałam takiej „przygody”. Poprzedni leśniczy też polował, ale inaczej to się odbywało.

Andrzej Grabowski
a.grobowski@gazetaolsztynska.pl

W pobliżu tego miejsca doszło do zastrzelenia Amora.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij


Komentarze (73) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. tatarka17 #2349641 | 178.36.*.* 12 paź 2017 23:41

    Jestem w szoku!Pierwsze słyszę, że w moim prywatnym lesie może ktoś polować i to bez ostrzeżenia. Przecież tam biegają dzieci i dziadkowie chodzą na grzyby.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. Myśliwiec #2346958 | 31.0.*.* 9 paź 2017 17:22

    Rykoszet- cha, cha. I w drewnianym kościele cegłówki spadają na głowę.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Mandat #2345156 | 5.172.*.* 6 paź 2017 17:19

      Gdzie mandat dla tej kobiety? Dlaczego policja nie dała jej mandatu za 2 groźne psy biegające luzem??? Są przyjazne dla niej ale nie dla innych ludzi, a jak by pogryzly kogoś to co wtedy??

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

      1. ? #2344508 | 86.178.*.* 5 paź 2017 22:01

        A czy leśniczy swojego psa miał na smyczy?czy jego prawo już nie dotyczy,nikt tu o tym nie wspomina chociaż krytykują wszyscy ta kobiete

        Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. Meliorant #2344312 | 83.6.*.* 5 paź 2017 18:15

          Panie rzecznik. Jeżeli pan może chodzić po moim lesie, to wpierw musi pan mnie o tym poinformować.

          Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz

        Pokaż wszystkie komentarze (73)
        2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5