Uświadomiłem sobie, że mogę nie pić alkoholu

2017-09-22 09:00:00(ost. akt: 2017-09-22 10:31:00)
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: archiwum wm.pl

Mówi, że przez wiele lat trwający eksperyment na własnym organizmie udowodnił sobie, że powinien korzystać z pomocy wspólnoty Anonimowych Alkoholików aby nie pić alkoholu. O wspólnocie i alkoholizmie rozmawiamy z niepijącym od blisko 10 lat anonimowym alkoholikiem.
- Jesteś anonimowym alkoholikiem? Jak jest z tą anonimowością skoro cię znam i wiem, że uczęszczasz na spotkania tej wspólnoty?
- Zgodnie z zasadami panującymi we wspólnocie powinienem zachować osobistą anonimowość wobec prasy, radia i filmu. Anonimowość osobistą, a zatem nie podam publicznie moich danych osobowych. Anonimowość w tej wspólnocie przejawia się także w tym, że nie opowiadamy nikomu o tym, co inni uczestnicy mitingu mówią podczas niego. To podstawowa zasada Anonimowych Alkoholików. Nie dowiesz się ode mnie zatem, co mówił podczas spotkania ktoś o kim wiesz, że w nich uczestniczy. Nie powiem ci też kto jeszcze tam przychodzi.

- I nigdy nie zdarzyło się, że ktoś nadużył twego zaufania?
- Mnie nigdy a przynajmniej nic o tym nie wiem. Od członków mojej grupy wiem, że się też nie zawiedli. To zdarza się to we wspólnocie ale są to przypadki - moim zdaniem - bardzo rzadkie. Zdarzają się pytania o to, o czym ktoś mówił i czy przychodzi i co my tam robimy. Pytają zwłaszcza ci, którzy wciąż piją alkohol ale już załapali, że mają z alkoholem problemy. Odpowiadam wtedy: przyjdź, zobacz i posłuchaj.

- I przychodzą?
- Czasem tak, czasem nie. Do nas przychodzą wówczas gdy tak jak ja walną o jakieś dno a potem jeszcze zagłębią się w sześć metrów mułu...

- Jakie dno?
- Żeby wstać trzeba najpierw upaść. W AA są ci, którzy w jakimś sensie upadli, upodlili siebie. Mówię, że jest to "pluton alkoholików przy zajęciach własnych". To nie jest zbiorowisko ludzi bez wad, ludzi idealnych i pobożnych. Dla jednych dnem będzie ruina finansowa spowodowana piciem alkoholu, dla innych utrata więzi rodzinnych albo i to i to. Dla jeszcze kogoś innego więzienie, utrata prawa jazdy, wywalenie z pracy. Ja sam miałem kilka takich uderzeń w dno i teraz się śmieję, że pierwsze uderzenia były zbyt mało bolesne. Musiałem spaść głębiej, w te sześć metrów mułu.Tu dopowiem, że dziś jestem wdzięczny tym osobom, które wprost mi mówiły, że już w tym mule jestem. Tym, które nie oszczędzały mnie w osądach. Gdy mi to mówiły byłem na nie wściekły, bo burzyły mój wyidealizowany obraz samego siebie ale to właśnie te osoby spowodowały, że zacząłem się zastanawiać nad tym, czy przypadkiem nie mają racji. Wnioski były przykre więc szedłem dalej pić alkohol, aby to uczucie złagodzić. Wreszcie jednak ten muł zacisnął mnie na tyle, że postanowiłem się wydostać bo oddychać było trudno. Samemu było to niemożliwe. Trzeba było pomocy innych osób. Ktoś musiał podać mi rękę. To były osoby o których już mówiłem. Te które mnie nie oszczędzały a potem inni trzeźwiejący alkoholicy.

- Jak to się dzieje, że wytrzymujesz bez alkoholu i od ilu lat nie pijesz?
- Jak to nie piję? Piję mleko, napoje, herbatę, kawę. Nie piję tylko alkoholu. Śmieję się teraz z ciebie ale ci to wytłumaczę. Jeśli mówię, że nie piję to zawsze dodaję, że alkoholu. Trzeba rzeczy nazywać wprost i po imieniu. Nie używam zwrotów w rodzaju "w okresie picia", bo przecież nadal piję. Ja nie "popijałem", nie "chlałem" tylko "piłem alkohol", "chlałem alkohol do upadłego". To picie alkoholu a nie innych napojów doprowadziło mnie do ruiny emocjonalnej i moralnej, krzywdzenia najbliższych, wyrządzania krzywd innym osobom, poważnych tarapatów finansowych (przepity kredyt w parabanku). We wspólnocie AA mówię prostym językiem i nazywam rzeczy po imieniu, co może jest nawet okrutnie dla mnie samego. Jeśli zabierałem żonie pieniądze z portfela (a tak robiłem) to po prostu kradłem a nie "podbierałem". Jeśli pijąc alkohol wydawałem pół mojej wypłaty to nie "piłem za swoje" tylko okradałem własną rodzinę. A wracając do twego pytania. Ja "nie wytrzymuję". Gdybym miał "wytrzymywać" to bym pewnie dawno wrócił do picia alkoholu i dziś byśmy nie rozmawiali. W AA takie wytrzymywanie nazywamy "dupościskiem". Z wiadomych względów. Można wytrzymać jakiś czas, gdy mamy potrzeby fizjologiczne. Zresztą praktykowałem takie "dupościski" - ostatecznie bez efektów. Uczę się lub już się nauczyłem żyć bez alkoholu i jest mi z tym dobrze. Na tym polega zmiana w moim życiu. Jest mi dobrze z tym, że nie piję alkoholu. A ile lat nie piję alkoholu? Dziś nie piję i to na razie wystarczy.

- Będę się upierał o te lata.
- Dobra. Niech ci będzie. Nie piję alkoholu blisko 10 lat.

- Czy to AA tak na ciebie działa? Jak to w ogóle działa?
- I tu cię zaskoczę. Zielonego pojęcia nie mam. Nie mam pojęcia jak to działa, ale działa. Gdy mnie o to pytają czasem mówię, że przeciętny użytkownik komputera też nie ma pojęcia jak dokładnie działa mikroprocesor. Nie przeszkadza to jednak w korzystaniu z komputera. Wielu jego użytkowników nawet nie zadaje sobie takich pytań. Działa i już. Od jakiegoś czasu nie szukam więc odpowiedzi na pytanie jak to się dzieje.

- To skąd wiesz, że to akurat uczestnictwo w AA na ciebie działa. A może to terapia jaką przeszedłeś?

- No bo to sprawdziłem doświadczalnie i boleśnie. Przeprowadziłem taki długoletni eksperyment. Był taki moment, że sam zrozumiałem, w przypływie inteligencji, że mam poważny problem z alkoholem. Jaki to był problem? Ano taki, że gdy zaczynałem pić alkohol to nie mogłem skończyć. Zaaplikowałem sobie esperal. Nie piłem rok a w 366 dniu upiłem się na umór "wynagradzając sobie" roczną abstynencję. Chlałem alkohol dalej. Potem poszedłem na odwyk i trafiłem po raz pierwszy do AA. Po wyjściu korzystałem z dobrodziejstw AA ale do czasu. Z biegiem miesięcy jeździłem na mitingi rzadziej i rzadziej. A bo to daleko, a bo zmęczony jestem, a bo dziś sobie odpuszczę. Mogłem sam siebie przekonać, że akurat dziś nie pojadę wymyślając setki usprawiedliwień. To zresztą mechanizmy choroby alkoholowej zwane racjonalizacją, intelektualizacją czy wreszcie mechanizmem iluzji i zaprzeczeń. Skutek nieobecności był taki, że wracałem do picia alkoholu. I znów detoks i znów mitingi i znów ich opuszczanie i znów picie alkoholu. Te moje eksperymenty trwały jakieś 15 lat. No i sam sobie udowodniłem, że jeśli chcę być trzeźwy to powinienem regularnie uczestniczyć w mitingach. Tak też robię.

- Czyżbyś uważał, że terapia uzależnienia od alkoholu jest niepotrzebna?
- Ależ nie. W moim przypadku były konieczne. Na początku musiałem dać się zamknąć w pewnym odosobnieniu aby w ogóle przestać pić alkohol. Potem dzięki terapeutom zrozumiałem mechanizmy choroby alkoholowej oraz dowiedziałem się jak sobie z nimi radzić. Przede wszystkim jednak przekonałem się, że jestem w fazie chronicznej choroby alkoholowej, że jestem alkoholikiem i że jestem bezsilny wobec alkoholu oraz, że przestałem mieć kontrolę nad własnym życiem. I nie chodzi tu tylko o wiedzę. Wiedzę to ja miałem też wtedy, gdy piłem alkohol i potrafiłem ją znakomicie wykorzystać do tego, aby przekonać np. żonę, że jestem alkoholikiem więc muszę pić alkohol. Potrafiłem na ten temat walnąć cały wykład. Co więcej, nie był on pozbawiony naukowych podstaw. Zatem nie tylko o zestaw definicji i regułek chodzi ale przede wszystkim o przekonanie samego siebie, o poczucie tego. To wszystko dała mi terapia zamknięta. Choćby umiejętność rozpoznawania własnych uczuć i emocji i ich nazywanie. No ale terapia kiedyś się kończy. Bardzo newralgicznym momentem jest moment opuszczenia murów bezpiecznego ośrodka terapeutycznego. Wracałem przecież do tego samego środowiska i tych samych osób. Były to osoby z którymi piłem alkohol. Przecież w czasie kultywowania mego nałogu alkoholowego unikałem jak ognia osób niepijących, aby się od nich przypadkiem nie zarazić (śmiech). Nawet nie unikałem. Te osoby były dla mnie zupełnie nieistotne, niezauważalne. No, ale do brzegu... Trzeba poza murami ośrodka jakoś radzić sobie z pokusami, choćby umieć odmówić gdy częstują mnie alkoholem, zauważyć głód alkoholowy czy nawrót choroby alkoholowej. W tym wszystkim pomaga mi AA. Są też tacy, którzy wybrali drogę inną, na przykład grupy wsparcia, terapię ambulatoryjną grupową lub indywidualną. Znam takie osoby, które utrzymują abstynencję także nie będąc w AA.

- Czyli twoje życie jest obecnie ciągłym zmaganiem się z chorobą alkoholową?
- Można tak powiedzieć lecz z pewnymi zastrzeżeniami. Przede wszystkim nie jest to katorżniczy wysiłek. Jeśli idę na miting raz w tygodniu na około 2 godziny, to nie jest to fedrowanie na przodku. Jestem dość leniwy więc taki wysiłek nie jest dla mnie (śmiech). Mam przewlekłą i nieuleczalną chorobę alkoholową więc biorę na nią takie leki jakie mi zapisano. W epikryzie z ośrodka mam napisane jak wół: "kontynuować terapię poprzez uczestnictwo w AA". Wymieniono tam też inne "leki" w równym stopniu skuteczne. Chory na przewlekłą i nieuleczalną cukrzycę też powinien stosować się do lekarskich zaleceń i przyjmować leki oraz mierzyć sobie poziom cukru. Zdarzają się momenty kryzysowe ale dzięki przyjaciołom z AA wiem jak sobie z nimi poradzić, bo opowiadają jak sobie radzili w podobnych lub identycznych sytuacjach. Stąd czerpię doświadczenie. Oczywiście mówi się o tym także podczas terapii, ale to wciąż sobie trzeba przypominać i pamiętać. Zwróć uwagę, że powiedziałem "przyjaciele z AA".

- Zwracam uwagę.
- Dziękuję. Być może ktoś uzna to za zbyt daleko idące określenie ale ja sam uważam je za właściwe. Człowiek jest zwierzęciem stadnym. Jeśli więc postanowiłem żyć bez używania alkoholu to nagle zabrakło mi osób z którymi mogę się komunikować, gadać, żartować. Poprzednie towarzystwo "przyjaciół od kieliszka" przestaje być przecież, z biegiem czasu interesujące. Gdy przypominam sobie o czym rozmawiałem w towarzystwie pijących ze mną to jestem przerażony Przecież to były absolutne szczyty intelektualne (śmiech). Te rozmowy dotyczyły właściwie wyłącznie tego jak się wczoraj upiliśmy, który się porzygał albo wylądował w rowie i z jak wielkim heroizmem wlewaliśmy w siebie wódę albo inne alkohole oraz ile tego było. Czasem obrobiliśmy komuś tyłek i wspominaliśmy dawne czasy, ale nawet wówczas w kontekście alkoholizowania się. Skoro teraz nie piję alkoholu to i tematów do rozmów z tym towarzystwem zabrakło. Zresztą teraz oni nie chcą się zarazić ode mnie niepiciem. A towarzystwa człek potrzebuje. Moim towarzystwem jest obecnie grupa AA. Spotykając się rozmawiamy przecież także o wszystkich prozaicznych rzeczach a nie wyłącznie o alkoholu.

- No ale w waszej literaturze czytam, że uczestnictwo w mitingach ograniczone jest do osób, które pragną nie pić a swoje wypowiedzi należy ograniczać do rzeczy związanych z alkoholem.
- Tak ale w mitingach zamkniętych. Oprócz tego są mitingi otwarte w których uczestniczyć może każdy, choćby nie miał żadnego problemu z alkoholem. To po pierwsze. Po drugie: z alkoholem związanych jest tyle rzeczy, zwłaszcza na poziomie emocjonalnym, że wypowiedź nawet pozornie z nim nie związana w istocie może go dotyczyć. Tu wracamy do podstaw. Alkoholizm w który popadłem wynika z tego, że picie alkoholu było jedynym znanym mi i najprostszym sposobem regulacji, czy łagodzenia emocji. Czasem chodziło też oczywiście o ich większą intensywność. Piłem więc alkohol, gdy było mi źle aby złagodzić ból emocjonalny i w chwilach szczęścia, aby było jeszcze bardziej intensywne. Niestety to jest sposób bardzo dużej grupy ludzi prowadzący jak autostrada do uzależnienia. Mówię więc podczas mitingów o moich problemach życia codziennego, bo mogą one wynikać z wieloletniego picia alkoholu przeze mnie. Jeśli wybucham złością to może dlatego, że mam tak zlasowany alkoholem mózg. Na szczęście dziś już potrafię częściej regulować emocje bez alkoholu a jeśli wybuchają (idealny nie jestem) to po krótkim czasie wiem dlaczego tak się stało. Nie potrzebuję już alkoholu z powodu, że żona mnie wnerwiła, albo szef mnie nie docenia. Akurat żona mnie czasem wnerwia i szef czasem nie docenia ale czy mam z tego powodu upajać się alkoholem? (śmiech)

- Alkoholikom nie wolno pić alkoholu już do końca życia....
- Przerwę ci. Gdzieś to wyczytał? Jak to "nie wolno"? Oczywiście, że wolno! Mogą pić alkohol ile im się żywnie podoba. To nie jest kwestia tego co wolno a co nie. To kwestia wyboru. Pewnie, że na początku, gdy na terapii usłyszałem zdanie brzmiące: "nie możesz pić alkoholu!" byłem przerażony. No jak to? Już nigdy? A przecież jeszcze tyle przede mną! Jak żyć!? Potem jednak uświadomiono mi, że przecież nie wiem ile będę żył a więc perspektywa jest niewiadoma a po drugie ktoś mądry poradzi mi, aby przestawił wyrazy w zdaniu i uznał, że "mogę nie pić alkoholu!" To jest moja wolna wola. Mogę nie pić! A jaka siła jest w tak skonstruowanym zdaniu?! No i okazuje się, że mogę.

- Czy chciałbyś kogoś namówić do wstąpienia do waszej wspólnoty?
- Na pewno nie kogoś konkretnego (śmiech). Nie namawiam a zachęcam. Nie reklamuję jej. Staram się do niej przyciągać tym jaki obecnie jestem. Oczywiście każdy musi dojrzeć do takiej decyzji. Często mówię pytającym, że alkoholizm jest łatwy do autodiagnozy. Jest to niemożność powstrzymania się od picia alkoholu po wypiciu pierwszej jego dawki. Kieliszek alkoholu to dla mnie za dużo a wiadro za mało. Jeśli ktoś "tak ma" to może szukać pomocy u nas. Zaznaczam przy tym, że oczywiście czynny alkoholik potrafi zachować abstynencję okresowo choćby po to, aby udowodnić otoczeniu, że nie jest alkoholikiem. Alkoholicy nie piją bo przysięgali w kościele, nie piją w Wielkim Poście lub na konkretnej imprezie, bo przed nią żona wnerwiła go prośbą, żeby tym razem się przyzwoicie zachował i nie upił. Proszę jednak tych, którzy sobie tak udowadniają, że nie są uzależnieni od alkoholu aby zastanowili się nad prostą rzeczą. Po co w ogóle podejmują takie próby?. Człowiek, który nie jest uzależniony takich prób nie podejmuje bo nie są mu do niczego potrzebne. On nie wyznacza sobie terminów czy okresów, w których ma nie pić alkoholu. Jeśli więc ktoś podjął taką próbę ma ewidentny problem z alkoholem niezależnie od tego czy ta próba się udała, czy też nie.

- Możemy umówić się na kolejną rozmowę?
- Jak chcesz pisać bardzo długie i mało popularne teksty to proszę bardzo.

Rozmawiał:
Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl


Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Meggi #2671700 | 37.47.*.* 29 sty 2019 21:21

    Prawie nikt nie zauważa, jak kobiety piją. Nikt nie zwrócił mi nigdy uwagi. Znajomi i rodzina wiedzieli, że lubię dobre wina i mam słabą głowę, ale nikt nie nazywał mnie alkoholiczką, nikt nie polecał mi szukać pomocy. Sukces, dobra praca, pieniądze - jak ktoś taki może potrzebować pomocy, ale potrzebowałam. W końcu zaczęłam pić, żeby zasnąć, zanim pojawią się ataki panikii, które regularnie miewałam i tak wylądowałam na terapii grupowej w Psychologgi. To było naprawdę dobre doświadczenie. Poznałam tam też swoją przyjaciółkę. Terapia otworzyła mi oczy - przestałam zapijać strach, zaczęłam racjonalizować. Teraz chodzę na terapię indywidualną u tego samego terapeuty, który wtedy w Psychologgii prowadził grupową. :)

    odpowiedz na ten komentarz

  2. MM #2408184 | 83.15.*.* 2 sty 2018 13:31

    Gdzie u nas znajdują się takie grupy? Zbierają się po południu czy w godzinach przedpołudniowych? Jak można się tam dostać?

    odpowiedz na ten komentarz

  3. Natan #2345178 | 83.6.*.* 6 paź 2017 17:40

    Ja ksiądz wale czerwone wino i na dodatek Sete kilka razy na dzien,czy to nałóg?

    odpowiedz na ten komentarz

  4. Misiek #2340145 | 77.112.*.* 30 wrz 2017 18:40

    Co tu opowiadac Pilem ostro i jednego dnia oswiecilo mnie Niepije juz 14 lat Wczesniej potrafilem 3 razy dziennie zaliczyc zgon

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. %%%%% #2335379 | 91.196.*.* 24 wrz 2017 15:22

    A ja piję bo lubię......alkohol nie jest dla mnie problemem, jednak niektórego jego rodzaje zwyczajnie mi smakują, a nadto fajnie czasem zrelaksować się procentami....... w kręgach aa to pewnie brzmi kiepsko, ale taka jest prawda

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    Pokaż wszystkie komentarze (6)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5