Uratował sąsiadowi życie i nie czuje się bohaterem

2016-12-26 13:30:00(ost. akt: 2016-12-26 13:35:07)

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

— Podchodziłem do wejścia trzy razy. Wcale nie byłem taki odważny, ale gdy usłyszałem, że pan Franek żyje wszedłem do płonącego domu bez wahania — opowiada Łukasz Sokoliński, który 70-letniemu sąsiadowi
Łukasz Sokoliński w tym miejscu znalazł leżącego 70-letniego pana Franciszka.
Fot. Andrzej Grabowski
Łukasz Sokoliński w tym miejscu znalazł leżącego 70-letniego pana Franciszka.
Naprawdę niewiele brakowało, by w jednym z domów w Kiertynach Wielkich doszło do tragedii. Kiedy w środowe popołudnie 14 grudnia wybuchł w nim pożar, ofiarą mógł paść mieszkający w budynku 70-letni pan Franciszek. Leżał w przedsionku prowadzącym do pomieszczenia, w którym paliła się wersalka. Jeszcze przed przyjazdem strażaków lokatora wyniósł z domu jego sąsiad.

Myślałem,
że to żart

Jest nim Łukasz Sokoliński. Nie kryje, że wzorowym obywatelem nie jest. Miał konflikty z prawem i wielu wciąż mu to wypomina. Także w komentarzach internetowych na naszym portalu, kiedy napisaliśmy o zdarzeniu.

Mieszka po drugiej stronie drogi biegnącej przez Kiertyny Wielkie, jakieś 50 metrów domu, który płonął. Kiedy wybuchł pożar, był akurat u kolegi w Kiertynach Małych. Dłuższą chwilę trwa, zanim przekonujemy go, by dokładnie opowiedział nam o tym, co się wydarzyło.

— Odebrałem telefon od mojej mamy, że pali się u sąsiada. W pierwszej chwili nie uwierzyłem. Mama jednak krzyczała, że nie żartuje i żebym dzwonił do Marcina, czyli właściciela płonącego budynku. Wsiedliśmy z kolegą do samochodu i popędziliśmy do Kiertyn Wielkich. Byliśmy na miejscu może po dwóch minutach. Od razu podjechaliśmy pod płonący dom. Po drodze zadzwoniłem do właściciela. Pytałem czy ktoś jest w domu. Byłem przekonany, że nie, ale Marcin powiedział, że w środku jest jego ojciec — opowiada Łukasz Sokoliński.

Od dymu nic
nie było widać

28-letni mężczyzna mówi, że pierwszy na miejsce dotarł jego młodszy o 10 lat brat, ale bał się wejść do środka.

— Tam było już bardzo dużo dymu i widać było, że ogień szaleje w jednym z pokojów. Wcale nie byłem taki odważny, aby od razu wejść. Moja mama krzyczała, abym nie wchodził. Na początku krzyczałem jedynie "panie Franku, panie Franku!" — relacjonuje Łukasz Sokoliński.

Kiedy z wnętrza dobiegało charczenie 70-letniego sąsiada, sprawy potoczyły się błyskawicznie.

— Żeby nie wdychać dymu naciągnąłem na twarz golf, w który byłem ubrany. Wszedłem do domu. Nic nie widziałem. Początkowo wszedłem do pomieszczenia, w którym płonęły meble, ubrania i wyposażenie. Tam jednak nie dało się przebywać. Potem wszedłem przez taki korytarz w kierunku kuchni. Nie widziałem pana Franciszka. Właściwie potknąłem się o niego. Nic nie było widać od dymu. Jak już go znalazłem, zawołałem brata i razem szybko go wyciągnęliśmy na podwórko — mówi wciąż rozemocjonowany Łukasz Sokoliński.

Na miejsce szybko dotarli strażacy. Zajęli się poszkodowanym. Podali mu tlen i udzielili pierwszej pomocy.

— Mężczyzna wyniesiony z mieszkania przez sąsiada miał zachowane czynności życiowe, ale był bez kontaktu. Strażacy udzielili mu pierwszej pomocy, między innymi podali tlen. W ciągu kilku minut mężczyzna odzyskał świadomość. Jednocześnie trwała akcja gaśnicza — mówi kpt. Piotr Kowalski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Bartoszycach.

Inni też by
tak postąpili

To strażacy pierwsi gratulowali postawy Łukaszowi Sokolińskiemu.
— Mówili, że niby odważny jestem, że zdecydowałem się na wejście do tego domu. Chyba działała adrenalina, która spowodowała, że tam w ogóle wszedłem. Trzy razy próbowałem wejść. Dopiero za trzecim razem się na to zdecydowałem. To był impuls po tym, jak usłyszałem, że pan Franek charczy, a więc żyje — mówi Łukasz Sokoliński.

— Gdyby nie postawa Łukasza to doszłoby do tragedii. Nie mam co do tego wątpliwości. Jestem mu bardzo wdzięczny za to co zrobił — mówi pan Marcin, syn wyniesionego z płonącego domu mężczyzny.

— Tata przez trzy doby był utrzymywany w farmakologicznej śpiączce. Ma poparzone drogi oddechowe, ręce, plecy i twarz. Lekarze mówili, że być może opuści szpital po świętach Bożego Narodzenia, ale to wcale nie jest pewne — dodaje.

Łukasz Sokoliński ratując sąsiada nie odniósł poważniejszych obrażeń.

— Mam na głowie tylko małe oparzenie — pokazuje. — Nie czuję się żadnym bohaterem. Na moim miejscu inni też by pewnie tak postąpili. W takiej chwili chyba się nie myśli, a na pewno ja nie myślałem. Dobrze, że udało się wyciągnąć pana Franka. Strażacy mówili, że jeszcze chwila i by nie żył.

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Adaś Sadowski #2144788 | 83.24.*.* 28 gru 2016 18:43

    brawo pszyjacielu

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Mieszkaniec Powiatu Bartoszyce #2144594 | 81.15.*.* 28 gru 2016 13:22

    Prawdziwy Bohater !!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. b #2144336 | 79.187.*.* 27 gru 2016 21:40

    Wygląda,że ten młody człowiek ma b.dobre serce-może to zdarzenie pozwoli Mu zastanowić się i nad swoim życiem? oby..BRAWO ! i szacunek

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. Tom #2144333 | 37.47.*.* 27 gru 2016 21:40

    Brawo Panie Łukaszu, dla mnie jest Pan bohaterem. Pozdrawiam:)

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  5. bobo #2143919 | 88.220.*.* 27 gru 2016 09:51

    Brawo !!!! To się nazywa odwaga !!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (12)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5