Wypędzili uczestników spływu z... przystani kajakowej

2016-07-09 13:50:00(ost. akt: 2016-07-13 12:31:21)
Komandorka spływu Olga Zimna dziękuje Władysławowi Suszko za gościnę w Szylinie Wielkiej.

Komandorka spływu Olga Zimna dziękuje Władysławowi Suszko za gościnę w Szylinie Wielkiej.

Autor zdjęcia: Andrzej Grabowski

Wczoraj okazało się, że przystań kajakowa w Bartoszycach nie jest przeznaczona dla kajakarzy. Urzędnicy zdecydowali bowiem, że uczestnicy spływu nie mogą tam biwakować i ich wypędzili. 33 osoby, w tym 17 dzieci, znalazło przyjazne miejsce w Szylinie Wielkiej. - Po co było ją budować, skoro nie wolno tam biwakować? - pytają kajakarze.
Wczoraj na naszym profilu na Facebooku pan Władysław Suszko opublikował post mówiący o tym, że straż miejska z Bartoszyc zabroniła grupie kajakarzy (16 kajaków) biwakować na terenie przystani kajakowej w tym mieście. Sprawą zajęliśmy się natychmiast. Wysłaliśmy do urzędu maila, którego zapewne urzędnicy odbiorą w poniedziałek, ale sami dziś pojechaliśmy do Szyliny Wiekiej, gdzie kajakarze, wypędzeni z Bartoszyc, spędzili noc.

Przystań
w Bartoszycach

Zacznijmy jednak od przystani w Bartoszycach. Jest oznakowana tablicami informującymi, z jakiego unijnego projektu została wybudowana.

"Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy" - czytamy na tablicy. Projekt nazywał się: "Kajakiem po Warmii - budowa infrastruktury na szlaku Łyny". Beneficjentem projektu było stowarzyszenie "Dom Warmiński" i oczywiście, w naturalny sposób, m.in. miasto Bartoszyce.

W regulaminie przystani nie ma pół słowa o zakazie biwakowania.
Fot. Andrzej Grabowski
W regulaminie przystani nie ma pół słowa o zakazie biwakowania.
Nad brzegiem Łyny wisi kolejna tablica, która promuje atrakcje Bartoszyc, trasę po Łynie oraz zawiera regulamin, w którym nie ma słowa o zakazie biwakowania. Znak "zakaz ruchu" przy wjeździe na parking obok budynku BOSiR zaopatrzony jest w tabliczkę z napisem "Nie dot. (...) uczestników spływu.".

Jest tam altana z grillem wybudowana z innego projektu unijnego. Przystań ma pomost, toaletę i teren wzięty za kajakarzy za teren do biwakowania.

Uczestnicy
rodzinnego spływu

Turystów płynących Łyną z Bartąga zastaliśmy tuż po śniadaniu przy przystani kajakowej w Szylinie Wielkiej. Władysław Suszko był z nimi, częstował nieodpłatnie kawa i herbatą.

Uczestnicy spływu to 33-osobowa grupa powiązana więziami rodzinnymi. Pochodzą z Gdańska, Starogardu Gdańskiego, Słupska, Zabrza, Olsztynka, Mierek i Zielonowa. Wśród nich jest 17 dzieci w wieku od 3 do 15 lat.

- Na kajakach spędzamy czas wolny już od wielu lat - mówi Kazmierz Zimny, ojciec komandorki spływu.

- Mamy za sobą spływy Brdą, Wdą, Gwdą, Czarną Hańczą, Rospudą, Welem, Słupią, rzekami na Litwie - wymienia. - W tym roku postanowiliśmy poznać Łynę i od razu dopowiem, że to przepiękna, dzika rzeka.

Kajakarze mają do dyspozycji jeden samochód z przyczepką, w którym codziennie podróżuje ktoś inny, a na przyczepce wożone są np. namioty, których mają 9. Samochód dojeżdża wcześniej na miejsce do biwakowania, by sprawdzić, czy się doń nadaje. Załoga samochodu na wybranym miejscu rozbija namioty zanim przypłyną tam pozostali uczestnicy spływu.

Wszędzie
jest bardzo fajnie

- Płynęliśmy z Bartąga. Pierwszy przystanek mieliśmy w Brąswałdzie. Zwiedziliśmy tam m.in. kościół. Miejscowi przynosili nam wodę, rozmawiali z nami. Właściwie wszędzie byliśmy przyjmowani bardzo ciepło - opowiada komandorka spływu Olga Zimna z Mierek.

- Kolejne przystanki były w Cerkiewiniku (jedyna negatywna uwaga do przystani to zbyt małe pole do biwakowania, ale więcej jest pozytywnych jak pomost, parking, wymieniane na bieżąco śmietniki), Smolajnach i Łaniewie - kontynuuje Olga Zimna.

Przy Łaniewie zatrzymuje się dłużej. Twierdzi, że to najlepsza z przystani. Jest tam czysta toaleta i płytkie miejsce do kąpieli dla dzieci. Oprócz tego znakomicie utrzymane elementy infrastruktury. Jej ojciec ma inne zdanie. Za najlepszą przystań uważa tę w Brąswałdzie. Chwilę walczą na argumenty. Pozostają przy swoich zdaniach.

- Na dwa dni zatrzymaliśmy się w Rogóżu, gdzie też jest bardzo czysto i byliśmy miło przyjęci przez mieszkańców - mówi komandorka. Opowiada też o fajnych przystaniach przed Lidzbarkiem i w samym Lidzbarku Warmińskim. Jej zdaniem ta w Lidzbarku jest za mała na biwakowanie, ale umożliwia zatrzymanie się i zwiedzenie miasta a do dyspozycji na noc jest ta przed miastem.

Z Lidzbarka spływ dotarł do Bartoszyc wczoraj. Kończy się dziś po południu
w Sępopolu.

Tu jest zakaz
biwakowania! (?)

We wspomnianym już technicznym samochodzie znalazła się wczoraj pani Aleksandra Junak.

- Najpierw pojechałam na przystań w Perkujkach. Ta jest jednak zbyt mała na rozstawienie 9 namiotów. Pojechałam więc do Bartoszyc. Była gdzieś godz. 11. Zapoznałam się z regulaminem przystani. Uznałam, że to bardzo dobre miejsce na biwak - opowiada Aleksandra Junak.

- Było tu tylko bardzo brudno. Z koleżankami posprzątałyśmy mnóstwo szkła leżącego w trawie i przystąpiłyśmy do rozbijania namiotów. Postawiłyśmy dwa, gdy na miejsce przyjechał strażnik miejski. Wyjaśnił od razu, że działa na polecenie administratora tego terenu, a zauważyła nas obsługa miejskiego monitoringu - relacjonuje p. Aleksandra.

Z opisu pani Aleksandry wynika, że nie był to komendant straży miejskiej.

- Strażnik poinformował, że tu jest zakaz biwakowania. Zwracałam mu uwagę, że nigdzie nie ma takiej informacji. Mówił, że samochód nie powinien tu parkować, na co ja, że zakaz nie obowiązuje uczestników spływu, a ja jestem forpocztą spływu. Wyjaśniałam, jaki to spływ, ile nas jest, ile dzieci. Strażnik mówił wciąż, że tu nie możemy biwakować. Ja na to, że tego miejsca nie opuszczę aż przypłyną tu pozostali uczestnicy, bo nie mam jak się z nimi skontaktować. Poprosiłam też o wskazanie innego miejsca do biwakowania - opowiada pani Aleksandra.

Negocjacje, telefony,
decyzje

Kobieta opowiada, że strażnik był miły, usiłował znaleźć rozwiązanie sytuacji. Zaczął też telefonować do urzędu.

- Rozmawiał z jakimiś kierownikami, z wiceburmistrzem, czy wiceprezydentem (nie wiem, kto tu jest). Wyjaśniał im sytuację. Mimo tego nie miał dla nas dobrych wieści. Musieliśmy opuścić przystań. Zaproponowano nam miejsce przy jakimś jeziorku, ale tam nie mieliśmy możliwości zabrania kajaków. Ostatecznie łaskawie zgodzono się (po kolejnych telefonach), że do pilnowania kajaków możemy zostawić jeden namiot z jedną osobą. Resztę mieliśmy rozbić nad jeziorkiem. To nam zupełnie nie odpowiadało - mówi Aleksandra Junak.

- Strażnik zgodził się (cały czas to konsultując telefonicznie) na nasze pozostanie do godziny 15, kiedy przypłyną kajakarze. Sam też ponownie przyjechał ok. 15-stej. My już jednak mieliśmy zupełnie inne plany. Przyjął to z nieskrywaną ulgą.

Zaproszenie
do Szyliny Wielkiej

Kajakarze postanowili skorzystać z oferty pana Władysława Suszko. On sam dowiedział się o "wypędzeniu" z przystani od swojej znajomej, pani Sawickiej.

- Zadzwoniła do mnie i przedstawiła sytuację. Sama wcześniej rozmawiała z kajakarzami. Wsiadłem w samochód i zaproponowałem kajakarzom przystań w Szylinie. Nic wielkiego - mówi Suszko.

Dodaje, że zupełnie nie rozumie decyzji urzędników i wprowadzenia zakazu biwakowania.

- Pan Władysław uratował nas - włącza się Kazimierz Zimny. - Zabrał swoim samochodem nasze zmęczone już dzieci i przewiózł na przystań w Szylinie. Ci, którzy mogli dopłynęli te 7 km na jego przystań, gdzie jest bardzo urokliwie i może nawet lepiej niż w Bartoszycach. Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby nie on. Pewnie musielibyśmy biwakować zupełnie na dziko, na łące.

Po co było
to budować?

Komandorka spływu Olga Zimna zapytana jak się czuli, gdy usłyszeli decyzję urzędników odpowiada, że było im zwyczajnie przykro.

- Nie rozumiemy, po co miasto wybudowało przystań kajakową skoro nie wolno tam biwakować? Czy to jest tylko na jednodniowe spływy lub tylko start lub metę spływu? Jeśli nie było pomysłu co dalej robić z przystanią, trzeba było jej nie budować i nie marnować pieniędzy - mówi.

Uczestnicy spływu wciąż podkreślają uroki Łyny i dobrą infrastrukturę dla kajakarzy.

- To jest pierwszy nasz spływ, na którym nie płaciliśmy za biwaki. Takiej infrastruktury unijnej życzylibyśmy sobie choćby na Brdzie, gdzie za wszystko i wszędzie trzeba płacić. Tu na Łynie jest za darmo, a z drugiej strony nie ma tu kajakarzy. Jest zupełnie pusto. Po drodze spotkaliśmy tylko jeden, krótki jednodniowy spływ w okolicach chyba Łaniewa. Ta rzeka powinna być pełna kajakarzy - mówi Kazimierz Zimny.

A jak się czuli w Bartoszycach? - Jedliśmy tu wczoraj obiad. W różnych restauracjach. Kilka możemy polecić. Dzień wcześniej też zamawialiśmy jedzenie z Bartoszyc. Nie jest wykluczone, że i dziś zjemy w Bartoszycach. Turyści są od tego, żeby zostawiać pieniądze tam gdzie akurat są - śmieje się Zimny.

- Cały pozytywny obraz miasta zniweczyła jednak decyzja o zakazie biwakowania - dodaje.

- Mam wrażenie, że osoby, które podejmowały decyzję w sprawie naszego biwakowania bały się, że nie są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa. Mieszkańcy Bartoszyc przychodzili do nas i mówili, że tu może być niebezpiecznie - przypuszcza Olga Zimna

- Zupełnie niepotrzebnie. Za własne i dzieci bezpieczeństwo odpowiadamy my sami i nie potrzebowaliśmy, aby ktoś pełnił przy nas wartę. W razie jakichś incydentów wiemy gdzie telefonować i wiemy jak sobie radzić - dopowiada Kazimierz Zimny.

A czy wrócą na Łynę? - To możliwe, ale w Bartoszycach, z powodu zakazu już się nie zatrzymamy - mówią uczestnicy spływu.

Przepraszamy i i zapraszamy
... do Bisztynka i Sępopola

Pan Władysław Suszko przeprosił uczestników spływu za decyzje bartoszyckich urzędników. - Nie wiem, czy mam prawo przepraszać w imieniu mieszkańców Bartoszyc, ale uznałem to za konieczne - mówi.

My wręczyliśmy im gadżety promujące... Bisztynek i zaprosiliśmy do zwiedzenia tego miasteczka. Akurat ci turyści uprawiają bowiem nie tylko turystykę kajakową. Pan Kazimierz Zimny nawet w Bisztynku już bywał. Chętnie posłuchają o jego historii. My o tym oczywiście napiszemy.

Możemy też zdradzić, że w Sępopolu na kajakarzy czeka burmistrz Irena Wołosiuk. Ma dla nich upominki. Ma też zamiar ich w mieście przywitać i zaprosić ponownie.

Wyjaśnienia ze strony urzędu w Bartoszycach znajdziecie klikając tu >>

Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl

Aktualizacja z godz. 16:25
Jak nas poinformowano, w Sępopolu kajakarzy osobiście przywitała pani burmistrz Irena Wołosiuk. Podarowała im drobne upominki promujące miasteczko i zaprosiła do kolejnych wizyt w Sępopolu. Okazało się, że wśród kajakarzy było małżeństwo, które mieszkało kiedyś w Sępopolu.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna






Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (65) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Obywatel #2032657 | 77.115.*.* 24 lip 2016 14:56

    Należy wysłać list do komisji od dotacji w Unii, aby zapytała UM Bartoszyce, dlaczego na wybudowane za jej kasę miejsce nie są wpuszczani kajakarze? Jeśli UM Bartoszyce uważa inaczej niech zwraca kasę z Unii do Unii plus kara i odsetki, a to miejsce zabetonuje, zamknie na głucho, najlepiej niech wysypisko śmieci tam zrobi. ;)

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. BIKI #2028570 | 83.31.*.* 17 lip 2016 20:33

    Panie Grabowski rozstaw namiot gdzieś na Mazurach i powiedz, że nie wiedziałem i tak dostaniesz kwita a tu w tej dziurze strażnik nie ukarał pewnie komendant mu zabronił

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Hans #2026903 | 83.0.*.* 14 lip 2016 10:45

      Jeździłem tam na rowerze- nie widać tam logiki

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    2. ? #2026084 | 81.15.*.* 12 lip 2016 22:22

      I gdzie jest odzew władz "miasta"?

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. kat #2025780 | 83.9.*.* 12 lip 2016 11:09

        Jeśli wszyscy lub większość urzędników ma taką mentalność i wiedzę jak Krokus to szczerze współczuję zwykłym mieszkańcom Bartoszyc.

        Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (65)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5