Dopalacze kradną życie. "Goniec" przyłącza się do kampanii

2015-07-31 08:00:00(ost. akt: 2015-07-31 08:11:58)

Autor zdjęcia: MSW

Dopalacze kradną życie – to nazwa akcji profilaktycznej, łączącej wszystkie osoby, którym zależy na walce z tymi niebezpiecznymi substancjami. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych podczas inauguracji kampanii, podpisany został pakt przeciwko dopalaczom. Do akcji dołączyło już wiele osób oraz instytucji i organizacji pozarządowych. Redakcja "Gońca Bartoszyckiego" także przyłącza się do kampanii.
Uświadamianie młodych ludzi o niebezpieczeństwach związanych z zażywaniem dopalaczy jest celem tej kampanii. Akcja ma być skierowana także dla rodziców, nauczycieli oraz innych osób, które mają kontakt z młodzieżą. Od lipca już ponad 1000 osób zatruło się tymi niebezpiecznymi substancjami. Oprócz działań policji skupionych na zatrzymywaniu osób rozprowadzających narkotyki, przewidziano także działania profilaktyczne i kampanię społeczną.

- To nasz wspólny pakt przeciwko dopalaczom. Każda instytucja musi szukać coraz lepszych środków i działać skuteczniej. Bardzo potrzebna jest integracja tych działań, dlatego MSW i Rada ds. Przeciwdziałania Narkomanii będzie koordynować działania i inicjatywy antydopalaczowe. Będziemy raz w miesiącu zapraszać instytucje publiczne, organizacje pozarządowe, media, środowiska naukowe oraz młodzież, aby monitorować wszystkie działania, definiować nowe problemy i szukać innych rozwiązań w walce z dopalaczami. Każde uratowane życie niech będzie naszym celem i naszym przesłaniem – powiedziała podczas uroczystości podpisana paktu minister Teresa Piotrowska.

Inauguracji kampanii towarzyszyła premiera spotu przygotowanego przez społeczność programu Komendy Głównej Policji „Profilaktyka a Ty”. Spot będzie emitowany na antenie Telewizji Polskiej.

PaT to skrót od nazwy programu „Profilaktyka a Ty”. Wartością tej inicjatywy są ludzie, którzy chcą działać dla drugiego człowieka. Program skupia się na profilaktyce rówieśniczej (sama młodzież angażując się w działania profilaktyczne, zachęca innych do życia bez uzależnień). PaT skupił w ciągu 10lat ok. 300 tys. osób. Uczestniczy w niej 90 grup młodzieży w całej Polsce.

W działania PaT zaangażowany był i jest znany bartoszyczanom były oficer prasowy bartoszyckiej policji Robert Koniuszy. O dopalaczach i skutkach ich używania pisaliśmy w "Gońcu Bartoszyckim", bo problem dotyczy także naszego powiatu. Rozmawialiśmy o tym z policjantami i lekarzami.

Na SOR w Bartoszycach w ciągu ostatniego miesiąca trafiło dziewięciu pacjentów z objawami zatrucia dopalaczami.
— Do nas trafiają ci, u których wystąpiły objawy zatrucia, czyli znaleźli się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia — wyjaśnia Wojciech Stefaniak.

Podkreśla, że dla lekarzy i ratowników SOR nie jest to zjawisko nowe. Już w 2013 roku do szpitali trafiło pismo wojewody warmińsko-mazurskiego w sprawie monitorowania sytuacji. W lutym 2015 roku kolejne pismo poleca szpitalom informowanie o każdym przypadku zatrucia dopalaczami wydziału zdrowia Urzędu Wojewódzkiego, Pomorskiego Centrum Toksykologii i właściwej jednostki policji. Szpital w Bartoszycach wysyła więc takie informacje o każdym z zatrutych pacjentów.

Wśród zatrutych dopalaczami pacjentów szpitala w Bartoszycach byli także mieszkańcy ościennych powiatów. Były wśród nich kobiety. Najczęściej są to jeszcze nastolatkowie w wieku od 16 do 19 lat. Rzadziej osoby w wieku powyżej 30 lat. Jeden z pacjentów był już dwukrotnie hospitalizowany z powodu zatrucia. Wszystkich ich cechują podobne objawy.

— Bardzo charakterystyczne dla zatrucia dopalaczami jest silne pobudzenie psychoruchowe, a objawy te mają nagły początek. Ekspresja wynikająca z pobudzenia tymi substancjami pojawia się z sekundy na sekundę. Człowiek spokojny nagle wpada w stan amoku. Najczęściej już wtedy osoby z otoczenia telefonują po karetkę i są to albo zaniepokojeni członkowie rodziny, albo osoby przygodne, albo towarzysze zażywania. Ci telefonują anonimowo i znikają przed przybyciem służb. Każdy z tych dziewięciu pacjentów z ostatniego miesiąca został do nas dowieziony karetką — opowiada Stefaniak.


Lekarz opowiada też o tym, że osoby te przejawiają wręcz ponadludzką siłę i czasem do obezwładnienia osób dość filigranowych trzeba czterech innych osób. Środki przymusu muszą być używane często już na miejscu dokąd wezwano karetkę. Te środki przymusu to przytrzymanie, unieruchomienie lub przymusowe podanie środków farmakologicznych. Ponieważ osoby zatrute stwarzają realne niebezpieczeństwo dla innych osób karetka bywa dodatkowo konwojowana przez policjantów.

— Na oddziale pacjenci ci są poddawani procesowy detoksykacji, który trwa od 6 do 24 godzin. Po tym czasie, w olbrzymiej większości, pacjenci wypisują się na własne żądanie bagatelizując swój niedawny jeszcze stan. Zdarza się, że od razu ze szpitala idą sobie poprawić nastrój... dopalaczami. Obwiniają przy tym nas za to, że to my wprowadziliśmy ich w nieprzyjemny nastrój — mówi Wojciech Stefaniak.

— Pacjenci ci dezorganizują pracę oddziału. Krzyczą, używają wulgaryzmów, próbują się oswobodzić. Wymagają ciągłej opieki przy ich łóżku. Próby uciszania nic nie dają więc czasem stosujemy leki usypiające i wprowadzamy ich w stan śpiączki farmakologicznej do czasu zmetabolizowania trucizny. Po przebudzeniu nic nie pamiętają i są zaskoczeni. Zwykle tym, że "przecież nigdy tak nie było". Uważają swoje zatrucie za "wypadek przy pracy".

Stefaniak opowiada o pacjentach, którzy sami przyznawali, że dopalacze biorą codziennie i po ich użyciu prowadzą "normalne" życie. Pracują od poniedziałku do piątku, prowadzą pojazdy, mają dzieci i rodziny. Mówią, że dopalacze są dla nich dobre, że dają im "speeda" niezbędnego do pracy, że są tanie i nie trzeba marnować pieniędzy na alkohol i narkotyki.

— Proszę sobie wyobrazić, że niektóre z tych substancji, których nawet nie możemy oznaczyć w naszym laboratorium, a więc nie wiemy jaki mają skład, mogą doprowadzić do urazów fizycznych. Wywołują tak duże napięcie, że mięśnie dosłownie pękają, a osoba próbująca się oswobodzić z unieruchomienia może złamać sobie kości. Tyle ma siły. Z kolei podając leki to lekarz ryzykuje, że lek może wywołać interakcję z nieznaną przecież substancją, ale takie ryzyko jest chyba lepsze niż czekanie, że pacjent sam siebie skrzywdzi — mówi Stefaniak. Dodaje, że problem narasta. Zatrutych pacjentów na SOR trafia coraz więcej. W marcu 2015 było ich 3, w kwietniu 3, w maju - 2 w czerwcu - 5 i w lipcu już 4. (dane z 15 lipca)


Na podstawie materiałów MSW i własnych opracował:
Andrzej Grabowski
a.grabowski@gazetaolsztynska.pl





Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. marina #1787692 | 89.70.*.* 2 sie 2015 23:53

    im więcej się będzie mówiło o dopalaczach tym lepiej. na poradniku inwestowania pokazali jak to wygląda jeśli chodzi o liczby- problem się nasila niestety.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5